Właśnie wracam z pokazu, byliśmy razem z moją Mamą. Powiem tak - trochę więcej się 
spodziewałem po tym filmie, może trochę więcej dramatyzmu, czy innego spojrzenia na temat. Ale po kolei. 
 
Co mnie zawiodło - chwilami drętwe dialogi, brakło też więcej scen z getta. Niektórzy naprawdę 
dobrzy aktorzy otrzymali albo rólkę na 2 minutki (vide - przewoźnik na rzece), albo w swoich rolach 
słodzili się i wdzięczyli (np. ksiądz proboszcz czy mama Srulka). I ogólnie, cała historia 
opowiedziana była tak jakoś pobieżnie - takie odniosłem wrażenie. 
 
Co mi się spodobało - piękne krajobrazy, niczym przedwojenne oleodrukowe pocztówki, a przede 
wszystkim wielka dbałość o detale scenograficzno-kostiumowe. Wg mnie wszystko wyglądało jak 
naprawdę noszone i zużyte od codziennego używania przez żywych ludzi ubiory i meble. Ciuchy z 
"Czasu Honoru" wyglądają jak świeżo uprane i odprasowane, co mnie zawsze irytowało. 
 
Spodobał mi się także pozytywny wydźwięk całego filmu - może naiwny i słodki dla niektórych, ale ja 
wciąż wierzę w ludzi, że nie wszyscy Niemcy to naziści. I że nie wszyscy Polacy to szmalcownicy, tak 
jak ostatnio próbuje się to nam wmówić. W końcu to polskich drzewek w Yad Vashem jest najwięcej.