Niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Film przypomina czwartoligowe produkcje s-f rodem z początku lat 80-tych. Wyobrażenie świata w roku 3000, jest po prostu żałosne. Nie ma to i tak większego znaczenia, gdyż po pewnym czasie dostajemy klasyczną amerykańską papkę. Kolejny raz dowiaduję się że dla Amerykanów Cały Świat i USA, to pojęcia równoważne, bo oni nie zauważają że jest coś poza Ameryką. Mamy również Deklarację Niepodległości, klasyczne amerykańskie ideały (które jakoś ładnie prezentują się tylko na papierze), a na końcu... No przecież!! Nie mogło zabraknąć dzielnych chłopców z M-16. Dałem dwa punkty. Choć sam nie wiem za co ten drugi. Chyba z litości... Bo nawet kreacja Travolty wypadła beznadziejnie...