Przeciętny film. Tak naprawdę to gdyby nie Lundgren to pozostałby niezauważony przy takiej ilości innych filmów o zombie. Ale nie jest tragicznie. Nie jest nudno, ale też nie jest to arcydzieło. Lundgren gra tutaj jakiegoś najemnika, który ma uratować córkę jakiegoś faceta, który odpowiada za epidemię zombie. Akcja dzieje się gdzieś w jakimś azjatyckim mieście (Singapur). Później do Lundgrena i tej dziewczyny dołączają inne osoby, które zamelinowały się w jakimś pałacu, ale były to niezbyt ciekawe postacie (ten dziad z brodą był wku rwiający) i też nie było żadnego znanego aktora poza Lundgrenem co uważam za spore rozczarowanie. Później pojawiają się też jakieś białe roboty (!!!), które pomagają ludziom, ale nie wyglądały one ani trochę ciekawie i też część scen z nimi to animacje CGI. Zombie jest sporo, ale są szybkie i biegają. Krwi nie ma za dużo - niestety... Gore czy jakichś flaków nie ma w ogóle.
Film ani nudny ani wspaniały. Największa zaleta to Dolph Lundgren i tylko dzięki niemu dam ocenę 5/10, bo gdyby nie on, no i może jeszcze ta słodka aktorka, która grała Jude, to wtedy dałbym max. 3/10. Aha, no i gdyby film był przez cały czas taki jak jego początek, gdzie przez miasto przedzierali się komandosi i rozwalali zombie - to wtedy byłby znaaaaacznie smaczniejszy. A niestety ta akcja z oddziałem najemników trwała niecałe 15 minut...