Pamiętam Bloodrayne z gry, Opoz grywał w nią kiedyś. To co widziałam na ekranie niestety nic a nic nie oddaje minimum nawet - czyli klimatu z gry. Krew się leje nienaturalnie, ludzie odskakują od cięcia mieczem jak od wystrzału z bazuki, a przy tym przez cały film autor próbuje nam wmówić, że tak na prawdę BloodRayne jest ewenementem, który nie umie walczyć, musi się tego dopiero nauczyć, za to fantastycznie radzi sobie z fikuśnymi mieszami, znanymi z gry. I jeszcze ta nie wiadomo komu potrzebna scena seksu - godne politowania. Cycków w tym filmie więcej, niż w niejednym pornolu, głupoty nie da się zliczyć, za to zalet... można tylko usilnie szukać. I ja jedną znalazłam. Budując w sobie chronologię pewnego sposobu patrzenia na film, wyuczonego u Opoza, doszłam do wniosku, ze jeydyną godną obejrzenia rzeczą są wyrywki taśmowe, w których Rayne zabija. Od czasu do czasu moze obejrzeć niezłe perełki - takie jak rozpieprzenie twarzy tego grubasa z klasztoru tą maczugą z kolcami... Swietne.:)
No wiem, ja też to pomyślałam - zboczenie, przynalezne ludziom obcującym z fanami horroru, hehe. Pozdrawiam ich wszystkich. Ocena filmu 4.