Nasz Dzień Świra po amerykańsku. I nie ma co się pluć, że to potwarz dla produkcji Koterskiego. Reżyser zamiast wylewać żale na blogu, nagrał film. A że o Ameryce to musiało być prowokacyjnie - broń palna i ta niby pedofilia to nie tylko element wyśmiewające mentalność Amerykan, a coś co ma przyciągać tamtejszego widza. Mało subtelnie zrobione, lecz pozwala odetchnąć po ciężkim dniu. Poszedł "niezły", bo pomimo wielu wad daje frajdę.
Dokładnie to sobie pomyślałem po pierwszych minutach filmu: Amerykański Dzień świra. Piona! (choć wiem, że to grozi śmiercią ;))
To ja chciałem obejrzeć, a tu mówisz, że to amerykański "dzień Świra"...To chyba sobie odpuszczę, bo to zła reklama jak dla mnie :)
Trochę na wyrost te porównanie do "Dnia Świra" bo to jednak dwa zupełnie różne typy bohaterów. Jak dla mnie film kontrowersyjny do oceniania, bo o ile pierwszej połowie chętnie wystawiłbym 10, tak drugiej już ledwo-ledwo 4+. O ile pierwsza część filmu faktycznie jest całkiem udanym komentarzem amerykańskiej (i niestety, nie tylko) rzeczywistości oraz odczuć NORMALNEJ osoby z nią zwiazanej, tak druga część jest dla mnie kiepskim klonem "Urodzonych Morderców". A szkoda, bo film miał potencjał.
Tak czy srak, scena w biurze GENIALNA a patent ze "strzelaniem" do współpracowników ze zszywacza uskuteczniam osobiście od kiedy obejrzałem filma :D
Dokładnie to samo sobie pomyślałam, będzie amerykański "Dzień Świra". Fakt dla filmu Koterskiego jest to jak ładnie to ująłeś potwarz, ale w końcu jaki kraj taki "Dzień Świra". Zgadzam się również z kolegą powyżej, pierwsza połowa filmu bardzo dobra, niestety od połowy sukcesywnie zaniżał poziom nad czym ubolewam, bo mógł być to rewelacyjny film.