Czytając posty na temat tego filmu, nie znalazłem nikogo kto miałby podobne zdanie do mojego więc się dzielę.
1. Aktorzy - Większośc ludzi albo krytykuje grę aktorską Murray'a za granie na "jednej minie", co dla mnie jest totalnym bezsensem, bo on zagrał to co miał zagrać, a ta mina dobrze odzwierciedla stan zniechęcenia i frustracji głównego bohatera. Kreacja Tary Lynne Barr gdzieś do połowy filmu mnie nie przekonywała, ale potem jakoś przestało mi to przeszkadzać, sam nie wiem dlaczego. Może poprostu oczekiwałem "młodszej wersji" Ellen Page
2. Krytyka konsumpcjonizmu - i tutaj właśnie moje zdanie się różni od większośi. Bo uważam, że ten film w równym stopniu jest krytyką nowej mody na kontestowanie popkultury. Zarówno Frank jak i Roxie są bardzo niekonsekwentni i wybiórczy w swojej nienawiści. Frank nie lubi chamstwa i gdy ktoś jest niemiły, a wszyscy pamiętamy jak "pozdrowił" przyszłego męża jej żony. Roxie zabiłaby wszystkich którzy "przybijają piątki", ale tylko fizyczne, bo mentalne już nie. Frank wybiera do poruszania się sportowe Camaro (o którym być może marzył i któremu dużo bliżej do popkultury). W tej swojej frustracji i gniewie sa bardzo powierzchowni i prostaccy wręcz. Ona cieszy się ze śmierci swojej koleżanki, która zapewne była tą najpiękniejszą w szkole. Jego wkur.... poziom programów oglądanych w telewizorze, przed którym spędza całą noc, a przecież mógłbyw tym czasie poczytać jakąs ciekawą książkę chociażby. Jej nie przeszkadza wyszukiwanie informacji na ifonie, jemu przybujanie piątek. Reasumując gdyby każdy sporządził sobie taką listę i ją zaczął realizować powyrzynalibyśmy i powystrzelalibyśmy się na wzajem.
Na koniec gwoli ogólnemu trendowi do kontestowania kultury popularnej, składam oświadczenie, że też jestem zrozpaczony jej poziomem.
Pozdrawiam
zgadzam się z Tobą!!! Przede wszystkim w całym filmie aż przelewa się hipokryzja! Frank chce karać osoby, które są nie miłe i zepsute, a sam jest kompletnie zgorzkniałym, przesiąkniętym konsumpcjonizmem, niesympatycznym człowiekiem! To samo można powiedzieć o Roxie, która jest znudzoną nastolatką, którą podnieca przemoc (scena z rozcinaniem wnętrzności mamy Chloe).
Film jest świetny, przejaskrawia amerykański styl życia (właściwie to można powiedzieć, że nie tylko amerykański, ukazane trendy już powoli zakorzeniają się w Polsce)... ale wydaje mi się, że nie nadaje się on do puszczenia w kinach... Tzn jeszcze nie teraz..
To z tym że był niemiły dla faceta byłej mnie nie razi, był tak przesadny że sama miałabym ochotę być niemiła. Zabijanie ludzi okrutnych mną nie wstrząsa. Bogatych i pustych do bólu i niemiłych nie musieli zabijać, można było ich potraktować źle w inny, mniej okrutny sposób. Odn tamtej zabitej dziewczyny sądzę że nie lubiła jej bo ta dziewczyna była podła, zła, zepsuta i tyle, zresztą uroda to rzecz gustu. Chwilami w tej niekonsekwencji przeginali to fakt.
U Franka bycie niemiłym było w granicach dobrego smaku, to nie był jego sposób na życie, tym się różnił od swoich ofiar że z tym byciem niemiłym zachowywał umiar i granice dobrego smaku, każdy w końcu umie być niemiłym, ale trzeba wiedzieć gdzie jest granica.
Jak ktoś ci ukradnie samochód, tak jak zrobił to Frank sąsiadom, to też powiesz, ze mieści się to w dobrych granicach bycia niemiłym?Ogólnie zgadzam się z założycielem posta, bohaterowie powinni zabić rownież siebie bo obydwoje byli do bólu konsumpcyjni i zakłamani. Laska była znudzoną dziewczynką, którą podniecała przemoc- scena rozprucia bebechów tej matki tej rozkapryszonej dziewczyny. Do tego pragnęła być slawna i sprawdzała info na swój temat w mediach. Facet podrozował po kraju super lanserską bryką, A już dobiła mnie postawa Franka który jak dowiedział sie, że nie ma raka postanowił, że wyjedzie z młodą dupeczka do Francji, choć wcześniej nie chciał tego zrobic bo uważal, ze jest ona dzieckiem.
w sumie poruszać czymś się musiał, aby wykonać swój plan i nie dać się namierzyć, jazda własnym pojazdem byłaby samobójstwem, a skoro nie lubił materialistów, wolał już okraść materialistę (to moja opinia), i przy okazji egoistę ( sąsiad jego był idiotą) . Kradzież sama w sobie jest zła ale on w swojej misji chyba uznał że " cel uświęca środki", a przy okazji niechęci miał dodatkową motywację. Dziewczyna miała także swoją radykalną wizję świata, trochę przesadnie momentami, łatwo rzucała słowa, podobnie jak Frank, czasami wystarczyła im słaba argumentacja aby kogoś zabić. Dla Franka była ona dzieckiem, gdyż miał swoją hierarchię wartości, chciał z nią wyjechać, bo chciał się nią zajmować, była jego kompanem, gdyby nie była dla niego dzieckiem traktowałby ją inaczej, poza tym gdyby naprawdę się na nią napalił to olałby wiadomość o tym że ma rodzinę.
Film daleko odbiega od rzeczywistości, więc nijak się nie da go do niej przyrównać , bo się na niej wzoruje. W Usa pewnie panują już inne trendy, a film miał na celu wyłapać frustratów którzy udzielą się na forum i przyklasną frankowi. Teraz ich wielki brat będzie miał na oku i tych co oglądają o podobnej tematyce filmy. Wykrywalność musi być. Mogli oddać tą kasę dla Ridleya Scotta by dopieścił Prometeusza.
Skoro nakręcili to film był widocznie potrzebny.
Fora są na różnych filmach to nie ma nic do rzeczy kwestia frustratów, ludzie oglądali ten film z czystej ciekawości przede wszystkim. Film powstał dlatego gdyż jest popyt na kino odbiegającego od przesadnie utartych, aż banalnych motywów typu nastolatka i jej nudne życie szkolne i nudni koledzy, morderca koczujący na odludziu na grupę młodych ludzi, singielka i jej romantyczne ochy i achy ( jak to poznaje faceta). Ten film nie był szablonowy a ukazana mordercza niechęć do głupoty ludzkiej interesująca, a sama głupota ukazana w sposób pomysłowy. Nie znam się na aktualnych trendach USA ale wystarczy zobaczyć MTV, rzeczywistość ekranu, która dobijała Franka łudząco przypominała MTV.
Akurat wziął Camaro bo to było pod ręką zrobił tym jeszcze na złość sąsiadowi idiocie który ukrywał kluczyki w nadkolu. Nie możemy zarzucić Frankowi jakiegoś planu, działał spontanicznie.
Po pierwsze: jak dla mnie to jest nadal zwykłe złodziejstwo, po drugie: mam wrażenie, że wybór Camaro to jest celowy zabieg, aby pokazać hipokryzję Franka.
Witam,
Mam wrażenie, że sens tego filmu sięga głębiej niż się na pozór wydaje. To nie kolejny obraz w rodzaju "Urodzonych morderców". To raczej film krzyk, oskarżenie. Jest tak źle z nami, że jesteśmy w stanie zaakceptować w imię tzw przyzwoitości takich właśnie "bohaterów". A przecież to co robią jest straszne i nie do zaakceptowania. Przeraziły mnie stwierdzenia w Waszych postach: "Zabijanie ludzi okrutnych mną nie wstrząsa..." . Czy naprawdę jest ze światem tzw cywilizowanym aż tak źle? Cyba tak, jeśli takie filmy powstają i są odczytywane w taki a nie inny sposób. Bohaterowie są integralną częścią świata, którego tak nienawidzą. Nie mogli by zaistnieć bez niego. Są tak samo wstrętni i żałośni, a sympatia jaką obdarza ich widz, to tylko poddanie się sprytnej manipulacji twórców. To gogolowskie: "Z czego się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie." Pozdrawiam
Trzeba pamiętać, że ten film to komedia, czarna komedia i twórcy pozwolili sobie na luzacką fabułę. Wiele skojarzeń przychodzi w trakcie oglądania. Leon Z., Urodzeni mordercy, Spokojny człowiek, czy choćby Bonnie i Clyde. Temat ma potencjał i trochę szkoda, że to komedia. Może gdyby to zrobił Thomas Jensen... :) Myślę, że ten film to też trochę satyra na nas samych. Często krytykujemy system będąc przy okazji owego systemu częścią.
Wielkim plusem tego filmu jest to, że pobudza do dyskusji takich jak ta pod Twoim postem. Zgadzam się z tym co napisałeś, ale uważam, że ukazanie jawnej hipokryzji głównych bohaterów jest zabiegiem celowym. Myślę, że autor chciał przez to pokazać, że nie jest ważne kto niesie wiadomość, ale jaka jest jej treść. Pozdrawiam.
Stary... to nie zalatuje hipokryzją. Żaden z nas nie jest w stanie odizolować się w pełni od społeczeństwa czy kultury. Jedynie życie pustelnika gdzieś w lesie byłoby szansą na ucieczkę od tego wszystkiego. Chcesz czy nie i czy świadomie czy nie jesteś otoczony przez różnego rodzaju media, które wżerają Ci się w podświadomość. Sami dobrze wiemy jakim poziomem merytorycznym są nasączone.
Frank stanął w obronie wyższych wartości za cenę po pierwsze, Primo bycia mordercą po drugie Primo swojego własnego życia.
Zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę i wiedział, że to tylko kwestia wyboru mniejszego zła. Wiedział, że robi coś złego ale dla dobra takich ludzi jak on. Odciążył troszkę system czego inni robić już nie musieli. Cyt. "(...)Walczą tam byśmy nie musieli walczyć tutaj."
Dzięki, rozumiem o co chodzi, ale..
Młody... Nikt nie mówi o izolowaniu się, wystarczyłaby świadoma selekcja tego z czym się obcuje. Chodzi o to, że w tym filmie nie ma ani jednej przesłanki za tym, że Frank nie jest takim samym produktem popkultury jak ci, których zabijał. Nie widzisz w nim tych samych wad? Gdyby reżyser chciał pokazać nam "bohatera, który staje w obronie wyższych wartości", to raczej dałby nam jakieś przesłanki ku temu. Nie widzę żadnych powodów (nie ma ich w filmie), aby uważać Franka za kogoś kto chociaż liznąłby kultury wyższej, czy jakiejkolwiek innej, ale wartościowej. W takim razie o co tak naprawdę walczy? A może tylko daje upust swojej frustracji, całkiem bezproduktywnej i wpisującej się w nurt kultury masowej?
Abstrahując od tego, gdyby nawet Frank był wojownikiem o wyższą kulturę, to środki jakie wybrał były moim zdaniem nieadekwatne i tyle. Jedynie rozpatrując tę całą rzeźnię symbolicznie, można byłoby zgodzić się co do Twojej interpretacji. Tylko mam wrażenie, że byłaby to mała nadinterpretacja.
Jednak zostanę przy swoim.
Zgodzę się... ciut nadinterpretowałem. Frustracja to słowo klucz. Zastanawiała mnie scena rozmowy w boxie biurowym i doszedłem do wniosku, że Gościu nie tyle co stanął w obronie kultury wyższej ale wkurzył go natłok tej masówki. Też tak czasami mam, że przez całą tą sieczkę informacyjną i bezsens polityki naprawdę odechciewa mi się czytać coś bardziej wartościowego bo to tylko pogłębia to uczucie (powinno być odwrotnie a niestety nie jest). Drugie słowo klucz- nostalgia. 3. Ważnym elementem w tym filmie jest element wspólny tej morderczej dwójki a mianowicie szukanie sensu życia dla siebie. Oboje byli bardzo zagubieni i osamotnieni w tym świecie. Brak przyjaciół spowodowany właśnie poszukiwaniem czegoś lepszego w kulturze. wszyscy z ich otoczenia nie pozostawiali im żadnego wyboru jak żyć w tym spłyconym do granic absurdu świecie. Wszyscy wiedzą jak wygląda amerykański system nauczania i trudno się z tym nie zgodzić, że to dno. Dla nastolatki z wyższymi ambicjami i w dodatku w okresie buntu to ciężki okres życia. Dla osoby, która dowiedziała się, że ma raka i już w zasadzie nic do stracenia coś takiego jak szaleńcza rozpierducha stała się czymś w rodzaju epitafium. Nie chcę spojlerować więc nie będę kontynuował. Widziałeś film to wiesz do czego dążę. Chodzi mi tylko o tą hipokryzję. Czy aby na pewno to co zrobili było sprzeczne z ich ideami. W końcu nie nie zabijali "niewinnych" w ich mniemaniu ludzi więc mamy do czynienia z konsekwencją. Możemy spokojnie o tym podyskutować. Zobaczmy czy znajdziemy w tym filmie coś więcej. pozdro