Podobno każdy człowiek ma w sobie zakodowane pewne poczucie tzw społecznej
sprawiedliwości. Czy kulejące prawo jest w stanie karać za bezmyślność, promowanie głupoty
w telewizji, kryzys wartości i kultury? Czy naprawdę czujemy sprawiedliwość w otaczającej
rzeczywistości oglądająć program telewizyjny, wystepy polityków, nowobogacenie się ludzi w
szemranych interesach?
Niesamowita ulga towarzyszyła mi podczas oglądania drugiej połowy filmu, w którym w
radosny sposób następowały "samosądy" medialnych miernot - szczególnie końcówka
znamienna. Nawet dość naiwna fabuła (brak pościgów, brak podejrzeń) nie przeszkodziła w
podziwianiu radosnej sprawiedliwości jakiej nie doświadczamy w życiu realnym.
Bo czy w środowisku zdominowanym przez kult bylejakości, kryzysu jakichkolwiek wartości
może być lepsza metodyka działania niż właśnie narzędzia naszego brutalnego świata czyli
karabin? Jedno jest pewne - Frank, w przeciwieństwie do metod "legalnych", miał
skuteczność na poziomie 100%. I za to dziękuję.