Myślałem, że będzie to zwykła dydaktyczna komedyjka i rzeczywiście tak jest, ale została
nakręcona o wiele lepiej niż się spodziewałem (choć bez szczególnego szału). Całkiem
przyjemna moralizatorska opowiastka i khatarsis.
Interesująca była w tej produkcji (nie wiem czy to zamierzony przez scenarzystę zabieg)
postać Roxie, która jest drwiną z przeciętnego widza, bowiem - tak jak widz - łazi za głównym
bohaterem i cieszy się z tego jak ten urządza masakrę i rzuca typowymi jestem-inna-nie-to-co-
oni tekstami ("nie słucham popu jak plebs, tylko tró rock, Alice Cooper, Nirvana, The Doors,
Bach!" itp.).
Jak dla mnie film naprawdę miał potencjał, ale całość totalnie zepsuła mi właśnie Roxie. Dodana nie wiadomo po co, zupełnie niepasująca do filmu, do postaci głównego bohatera, do jego przemyśleń, poglądów. Nawet jeśli tłumaczyć to tak jak porponujesz - szydera z widza, to ona i tak tam za cholerę nie pasuje. Dobra dziewczynka, która ot tak staje się bad girl i zabawia się w seryjne mordowanie. Niee....
potem obejrzałem jakiś wywiad ze scenarzystą i okazało się, że umieścił ją w historii po to, żeby nie mówiono, że to historia o starzejącym się facecie nie mogącym pogodzić się ze światem :P