Sprawę potrójnego morderstwa z 1960 roku nad fińskim jeziorem Bodom znam dość dobrze, bo ją opisywałem ongiś na blogu. Jest to jedna z najbardziej tajemniczych spraw w historii fińskiej kryminalistyki (trzy ofiary zadźgane, jedna przeżyła atak nożownika znad jeziora Bodom). "Bodom" Taneli Mustonena traktuje jednak tą zagadkę kryminalną nieco po macoszemu. Dwaj chłopcy Attu i Elias zapraszają dwie studentki Idę i Norę nad jezioro Bodom. Dziewczęta pierwotnie nie wiedzą że Attu ma zamiar odtworzyć makabryczną zbrodnię z 5 czerwca 1960 roku. Nie wszystko jednak pójdzie zgodnie z planem.
"Bodom" mnoży wątki (np. udostępnianie nagich zdjęć w sieci za pośrednictwem rozmaitych kanałów social media, co skutkuje traumą Idy i jej ostracyzmem) i plot twisty. Pierwszy z plot twistów nawet mnie zaskoczył, gdyż oczekiwałem że film pójdzie w nieco innym kierunku. Potem jednak element zaskoczenia gdzieś się ulotnił. Horror Taneli Mustonena czerpie chociażby z "Piątku trzynastego" (1980) Seana S. Cunninghama i "Wolf Creek" (2005) Grega McLeana. Trochę gore i makabry, niezła gra aktorska, świetnie sfilmowana sekwencja podwodna i śliczne kadry tajemniczego jeziora i fińskich lasów. Jednak czegoś mi zabrakło.
6/10
Opis sprawy: http://dtbbth.blogspot.com/2014/01/masowy-mord-nad-jeziorem-bodom.html
Mnie film pozytywnie zaskoczył - jest ciekawie nakręcony (praca kamery i ujęcia rewelacyjne) poza tym przepiękne widoki same w sobie i muzyka przykuwają uwagę. Zdecydowanie ma coś w sobie.
Zgadzam się,mnie film bardzo pozytywnie zaskoczył.Spodziewałem się marnej podróbki filmu,piątek 13,a tu wyszedł z tego dobry,przyzwoity i ciekawy,a przede wszystkim nieprzewidywalny przez dluższy czas film ;).
Ciekawe, że film kręcono w Estonii (która nomen omen słynie z warunków do biwakowania właśnie - mają puste turystyczne domki w lesie, które można sobie zasiedzieć, w Polsce to chyba nawet na zwykłą wiatę przy turystycznym szlaku rzadko można liczyć), a nie w Finlandii, gdzie rzeczywiście leży jezioro Bodom. Nie dostali zezwolenia na kręcenie w tamtym miejscu? A może nie chcieli? Czyżby zła sława miejsca wciąż funkcjonowała?