PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=762485}

Bodom

4,8 4,1 tys. ocen
4,8 10 1 4086
6,0 3 krytyków
Bodom
powrót do forum filmu Bodom

Jak interpretujecie zakończenie filmu? Niby teoretycznie podane jest wszystko na tacy i jasne, ale jak się zastanowić - wcale nie koniecznie musi tak być...
Ja w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy Blondzi faktycznie nie odwaliło (np. jak się dowiedziała że kumpela ją zmanipulowała, albo w ogóle od samego początku, zanim jeszcze przyjechali na biwak, poprzez sytuację w szkole i w domu) i to nie ona dokonała rzezi, a wszystko co widzieliśmy, to tylko projekcja jej umysłu, który starał się ją wybielić (w końcu stwierdzono u niej chorobę psychiczną i ucieczkę w psychozę w związku z tym, że nie potrafiła się pogodzić z tym co zaszło nad jeziorem), bo laska nie potrafiła dopuścić do siebie tego co zrobiła... Do myślenia dało mi to:

- dlaczego nikt nie znalazł żadnych śladów obecności gościa z psem? Przecież "Czarna" musiała mieć na ciele ślady ugryzień lub zadrapań od psa, którym gościu ją poszczuł?
- Blondzia faktycznie mogła być chora psychicznie, co jest dość wiarygodne (na luzie mogło jej odwalić po tym jak została zhejtowana przez całą szkołę, po motywach ze zdjęciami)?
- dlaczego nikt nie znalazł żadnych szczegółów, które mogłyby potwierdzić teorię Blondzi? Przecież miała związane ręce i nogi plastikową taśmą (sama się nie mogłaby tak związać), a walcząc o przeżycie, bankowo taśmy porobiłyby jej krwawe rany w miejscach spętania...
- dlaczego policja nie znalazła (a może właśnie znalazła i nic tam nie było?) w jeziorze zatopionego samochodu, na którym by pewnie pozostały jakieś ślady wariackiego "holowania" go przez mordercę?

Za teorią Blondzi (i obecnością Gościa Z Psem) przemawia jak dla mnie przede wszystkim idealne odtworzenie rzezi z lat 60-tych (3 osoby zabite, jednej, pokiereszowanej udaje się przeżyć), tak jakby facet odtwarzał sobie podniecające dla niego chwile sprzed lat (bankowo Blondi by nie przeżyła, gdyby na prawdę chciał ją zarżnąć. Ona miała przeżyć, żeby rekonstrukcja była idealna) oraz to, że małolat z początku (lata 60) i zakapior-morderca, w podobny sposób ostrzą nóż przed dokonaniem jatki.

Pewnie sobie to tylko nadinterpretuję i faktycznie - morderca jednak powrócił po latach, ale chciałem tylko wskazać na to, że nie wszystko w finale jest takie oczywiste, jak się wydaje na pierwszy rzut oka i końcówka filmu wcale nie musi być taka jednoznaczna.

SickMind

Zgadzam się w zupełności z interpretacją zakończenia (a raczej z jego niejednoznacznością). Sam miałem mniej więcej napisać to samo. Dodam że wiele klimatu dodaje tutaj znajomość prawdziwej historii morderstwa nad jeziorem Bodom. Dla niewtajemniczonych skrót: w 1960 roku doszło do makabrycznego morderstwa trojga nastolatków nocujących w namiocie nad jeziorem Bodom koło Helsinek. Czwarta osoba (chłopak Nils Gustafsson) przeżyła z licznymi obrażeniami. Choć mordercy nigdy nie ujęto, przez lata podejrzewano różne osoby z okolic i nie tylko, po to by nagle w 2004 roku (44 lata później!) zupełnie z dupy oskarżyć jedynego ocalałego o zabicie znajomych. Oczywiście Gustafsson został uniewinniony z braku dowodów, jednak wtedy to sprawa odżyła na nowo. Podsumowując - do dziś nie wiadomo czy mordercą był jedyny ocalały, czy ktoś z zewnątrz (istnieją zwolennicy obu teorii ze słuszną przewagą tej drugiej) - i z podobnym odczuciem pozostawia nas ten film. Czy dryblas z psem istniał naprawdę, czy był on jedynie własnym "wytłumaczeniem" umysłu blondynki która zatłukła swoich kolegów?

No i tutaj jest miejsce na to co napisałeś powyżej - z jednej strony musiała przecież zostać masa śladów które zostawił zabójca (zmasakrowany samochód, usta zaklejone klejem), jednak z drugiej mogły one zostać uznane jedynie za próbę upozorowania historii przez Blondie (podobnie absurdalne zarzuty postawiono Gustafssonowi). No dobrze, ale ugryzienia psa? Nie odkryto ich?

Mimo wszystko teoria z zabójcą jest dla mnie bardziej prawdopodobna, głównie z racji początkowego ujęcia z młodym człowiekiem ostrzącym nóż. Kluczowa była jednak inna scena - ta, w której Blondie nurkuje w jeziorze po kluczyki, a Czarna widzi jak ktoś po drugiej stronie chodzi po lesie z latarką. Tym samym dostajemy wyraźną sugestię iż morderca nie był jedynie projekcją umysłu blondynki. Jeśli zatem przyjmiemy że dryblas istniał, to być może "odtworzył" swoją zbrodnię sprzed ponad 50 lat nie tylko dlatego żeby dostarczyć sobie wrażeń, ale też właśnie dlatego aby znów oskarżono jedyną ocalałą osobę? W tym celu pozostawił też Blondi przy życiu i nie zadał jej żadnych poważniejszych obrażeń. Raz się to sprawdziło, więc czemu by tego nie powtórzyć?

Na koniec dodam od siebie że film mi się bardzo podobał mimo wysokich oczekiwań które miałem odkąd tylko usłyszałem że powstaje. Zrealizowany na światowym poziomie, klimatyczny i ładnie nawiązujący do prawdziwych wydarzeń (o których czytałem mnóstwo). Jeśli szukasz czegoś w tym klimacie (choć niekoniecznie na faktach) polecam "High Tension" (Blady Strach) z 2003 r.

ocenił(a) film na 6
nevler

Z drugiej jednak strony - to światło w lesie mogło po prostu oznaczać przypadkową osobę w lesie (turysta? leśniczy? itd). Niekoniecznie musiał to być Zabójca, tym bardziej, że to światło było bardzo daleko, a stawiam, że Morderca zapewne siedziałby cały czas dzieciakom "na ogonie" i nie spuszczał z nich oka;)

Blady Strach oczywiście oglądałem. Świetna pozycja.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 6
nevler

Blondynka też zresztą - nawet wcześniej - widziała światło w lesie, po drugiej stronie jeziora, po czym... poszła się kąpać ;].

Ja to w sumie nawet nie rozkminiałam zakończenia bo wydaje się oczywiste, jakkolwiek ewentualna zagwozdkowość rzeczywiście nawiązuje do faktycznej sprawy i kluczowego chyba pytania: czy mógł to zrobić ktoś z zewnątrz, czy jednak winien był jedyny "ocalały" biwakowicz, któremu z jakiegoś powodu odbiło. Film finalnie odjeżdża trochę trzecią drogą, łącząc obie teorie - nomen omen w sposób zupełnie niewiarygodny, gdyż to jednak horror a nie paradokument. Ale główne pytanie stawia już to samo, za co w sumie plus...

nevler

Ja tylko w kwestii formalnej. Gustafssona uniewinniono nie z braku dowodów, bo sporo przeciwko niemu ich zebrano - a z powodu fińskiego prawodawstwa, które jasno stanowi, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości sprawca może zostać uniewinniony. Oskarżenie samo wkopało się powołaniem świadka, który nie potrafił wskazać innych świadków spotkania nad jeziorem.

Za winą Gustafssona przemawia sporo kwestii:
- jako jedyny nie miał obrażeń zadanych nożem (miał relatywnie lekkie rany, które można łatwo wytłumaczyć), mimo, że leżał na wierzchu innych ofiar i powinien mieć ich najwięcej;
- na jego butach znajdowała się krew ofiar, co wskazywałoby na to, że wychodził z namiotu;
- najcięższe obrażenia miała jego domniemana dziewczyna, Irmeli Björklund, co potwierdzałoby teorię, że się pokłócili i w furii zadał jej najwięcej obrażeń. Co ciekawe, Irmeli leżała pod Gustafssonem, a mimo to posiadała rany kłute, których on nie otrzymał. Zabójca jakimś cudem ominął nożem Gustafssona?

Gustafsson miał też - przynajmniej teoretycznie - motyw, którego inni podejrzani nie posiadali.

Jedyną osobą z zewnątrz, jaką można naprawdę podejrzewać, był Valdemar Gyllström.

andrzej_matowski0

jeśli założyć że zabójca celowo go zostawił przy życiu, to wszystkie wymienione przez ciebie "dowody" tracą na wartości.

Vitcher

A w jakim celu miałby go zostawić celowo przy życiu?

andrzej_matowski0

Dla zwykłego kaprysu? Po to żeby go wrobić? Nie doszukuj się logiki w działaniu patologi.
Dowody wymienione przez ciebie ciężko nazwać "twardymi" i pewnymi.

Vitcher

A to, co piszesz to nawet nie dowody - to domysły, niczym niepoparte.

andrzej_matowski0

A gdzie ja napisałem że to są dowody?
Albo sam był winny, albo wariat - morderca go zostawił przy życiu.