Niestety film mnie nieco zawiódł. Liczyłam na jakieś odkrywcze prawdy objawione, na jakiś zachwyt, wzruszenie, wbicie w fotel, wielkie WOW. A dostałam nieco wtórny temat (nie chcę zdradzać zakończenie, ale takowe pojawiało się juz w filmach), dostałam dawkę naciąganego sentymentalizmu i gołą Panią Dałkowską w tańcu, który nijak z tym filmem się nie kleił. Trochę Pani Szumowska odleciała, a szkoda, bo temat był ciekawy. Warto było zobaczyć ten film dla kreacji, którą stworzyła Maja Ostaszewska. Poza tym trochę smutku, trochę życiowej prawdy, ale nihil novi sub sole.
Oczywiście, że warto go zobaczyć. To taki film w stylu Kieślowskiego. Ja Kieślowskiego bardzo cenię.
Obejrzałem. Ja - tak nawiązując do wcześniejszego wpisu - akurat tak dosyć z rezerwą podchodziłem do filmu i bardziej z ciekawości po niego sięgnąłem. To głupie czepiać się tej sceny tańczącej Dałkowskiej, ale coś w tym jest. Gdy pojawiła się scena, jak żadna inna wydała mi się nieco bzdurna, a przy tym przeciągnięta. Sam film mi się podobał. Uważam, że Szumowskiej udało się w nim znaleźć złoty środek na opowiadanie. Jest ten film mimo wszystko o czymś, a przy tym podany w przyjaznej formie, momentami z pomysłowymi zdjęciami i taką specyficzną dawką humoru, ironii. Tak po prostu dobrze się go oglądało, miał ciekawą konstrukcję (podobało mi się, jak powoli eksponowane były postacie i zawiązywała się akcja) i te delikatnie wplecione motywy śledztw prokuratora. To, czego zabrakło - to jednak czegoś głębszego, odkrywczego, bardziej refleksyjnego, niż konstrukcja, jakość podania i klimat, które niezaprzeczalnie są atutami.
ja uważam, że Szumowska po omacku próbuje dotknąć czegoś ważnego, ale specjalnego wysiłku intelektualnego w to nie wkłada. Improwizuje, a i tak ją cenią za "nowy" język i formę. Poczekam aż w tej formie znajdzie się treść. Oby.
Oczywiście to takie bawienie się w domysły i wchodzenie w zdanie tych "innych", ale ja mam średnią opinię o niej samej i ten film jest, jak na razie jej najciekawszą propozycją. Nie przegadała go wplatanieM symboliki, ani przerostem formy nad treścią. Wiem, że to banał, ale akurat mi się podobało, że wplotła trochę tych humorystycznych scen i do tego one nie raziły, a komponowały się z konwencją całości. Fakt, że czegoś zabrakło, aby film wszedł jeszcze poziom wyżej. Dodam, że biorąc pod uwagę stylistykę kina wolę od Szumowskiej np.: Urszulę Antoniak, ale ona jest bardziej hermetyczna, mniej dosłowna.
Dla mnie atutem tego filmu jest ostatnia scena, po której dopiero chciałoby się dyskutować, zmusza do zastanowienia. To było główne przesłanie filmu. Niegłupiego filmu, dobrze zagranego, ale coś mi się jednak nie kleiło.
Tak myślę, że może te śledztwa, które odnosiły bezpośrednio do naszej codzienności jednak wprowadzały pewien zamęt. Podobnie postać koleżanki, grana przez Dałkowską właściwie istniejąca głównie w scenie rozmowy i w tej drażniącej z tańcem. Jednak trudno krytykować ich zasadność, bo dotyczyły kolejnej "etykiety" naszej cielesności. Mi się finał podobał, bo był prosty i klarowny, a nawet zaskakująco pozbawiony zadęcia o które podejrzewałem film przed seansem. W efekcie największy argument przeciw kinu Szumowskiej, czyli pretensjonalność tu wg mnie nie miał miejsca.
miałam podobnie, spodziewałam się ciar, (recenzja Popieleckiego bodajże) a dostałam wg mnie banał, w każdym razie nic odkrywczego czy świeżego. Tematy bardzo ciekawe, ale moim zdaniem potraktowane powierzchownie, pomieszanie różnych wątków, jakby autorzy chcieli upchać je do jednego worka, lub nie mieli pomysłu na pociągnięcie jednego wątku przez cały film.
Jest parę żartów dla rozładowania atmosfery, jedne bardziej udane (scena z wisielcem), inne mniej (scena z Dałkowską za długa), ale nie zmienia to faktu, że film jest średni. Albo po prostu nie lubię nowych, polskich dramatów. Poza Bogami oczywiście, którzy na szczęście są w amerykańskim stylu.
Dla mnie scena z Dałkowską nie była śmieszna, nawet nie przypuszczałam, że taka miała być :) Była jedynie żenująca i czułam się zmieszana oglądając ją tańczącą nago. Gdyby to był film o seksie po 60-tce to ok, ta scena miałaby jakieś uzasadnienie, a tu była totalnie przypadkowa. Ciekawi mnie kto wpadł na ten genialny pomysł - Szumowska, Dałkowska, Gajos czy ktoś jeszcze inny? Tego się chyba nie dowiem.
Dlaczego przypadkowa? Prokurator się schlał, miał chętkę, zaprosił koleżankę (z którą widywał się, bo i jak wyjaśnić wcześniejsze spotkanie w kawiarni, i dość bezpośrednią rozmowę) i... potoczyło się ;) Kolejna scena z jego życia, dzięki której możemy go lepiej poznać.
Być może chodziło o pokazanie preferencji pana prokuratora, który pokazany został raczej jako człowiek niesympatyczny, zgnuśniały, przemęczony tymi trupami, zobojętniały przez to na wszystko. Może ten taniec powodował u niego jakieś doznania, nie wiem. Ale jakoś tak ta Republika w tle... był fanem muzyki?
Jeśli szukałabym powiązań, to raczej pomiędzy tytułem filmu, tekstem piosenki (jest ciało, jest śmierć), a pracą bohatera.
Scena nie była przypadkowa to bardzo konsekwentnie prowadzona historia ... zwróć uwagę że w całym filmie uwaga widza ma się skupić na naszej cielesności ... która nie jest tą piękną wizją z billboardów ... starzejemy się, walczymy z nałogami, tyjemy lub ekstremalnie się głodzimy... detale jedzenia , wielkie billboardy z mięsem, obrazy składające się z elementów ciała, itd ... film jest pełen takich scen ... i tu powstaje pytanie czy nasze CIAŁO to wszystko czy jest coś więcej dusza, uczucia - METAFIZYKA.
W tym kontekście ostatnia scena jest piękna. Ta scena nadaje sens całemu filmowi. W kontekście tej scena ta zwariowana, nieokrzesana z lekka Ostaszewska staje się bliska (przynajmniej mi) i daje nadzieję ... chociaż taki motyw był już w kilku nie polskich filmach.
Przed chwilę wyszłam z kina i pierwsze słowo, jakie zaświtało mi w głowie po seansie, to PRELUDIUM. "Body/Ciało" sprawia bowiem wrażenie wstępu czy wprowadzenia do filmu, który dopiero ma nastąpić. Brakuje mi tutaj odkrywczej myśli, mocniejszych tonów, bardziej wyrazistych barw... Wszystko jakby dopiero zmierzało w kierunku rozwinięcia. Na duży plus J. Gajos i M. Ostaszewska, i niektóre sceny - zwłaszcza te z miejsc zbrodni.