Żenujący scenariusz - opowieść o murzyńskim Robinie Hoodzie, który mści się na swoich zabójcach. Czarni chyba lubią leczyć swoje kompleksy rasowe... Jimmy Bones był dobry, ale zabili go źli ludzie i dlatego w czarnej dzielnicy jest źle. Biedni czarni! A to wszystko przez złego białasa i czarnych, którzy zeszli na złą drogę... Pfffff...
Z filmem jest całkiem dobrze, dopóki się nie rozkręci (tzn. dopóki nie pojawi się Bones osobiście). Potem już jest coraz gorzej. Znany raper raczej nie nadaje się do grania takiego upiora (porównajcie sobie Bonesa z Candymanem!) bo nie wychodzi w tej roli przekonująco (czy on kogoś przestraszył?).
No dobra, pomarudziłem. Teraz powiem coś pozytywnego. Film mimo wszystko nie nudzi, a to jest dużym atutem. Poza tym, aktorstwo trzyma poziom, a sam film jest bardzo dobrze wykonany od strony wizualnej (i nie tylko mam tu na myśli efekty specjalne), no może poza krwią, która krwi w ogóle nie przypomina... Suma sumarum - film da się obejrzeć, ale z takim nakładem piniężnym można było stworzyć coś o wiele lepszego...