genialny film o pasji, miłości, akceptacji, a wreszcie o sensie sztuki
cóż jeszcze można dodać rewelacyjna jak zwykle Streep tutaj na granicy autoparodii, najlepsza jak dotąd, konsekwentna, zbudowana na półcieniach kreacja Granta i nieustępujący im w niczym Simon Helberg., do tego scenografia, zdjęcia muzyka na wysokim poziomie no i oczywiście nad wszystkim dzielnie króluje Stephen Frears w formie jak za starych dobrych czasów.
czego chcieć więcej?
POLECAM!!!!!!!!!!!!!!!
PS. warto porównać z "Boską" - Jenkins w kreacji K.Jandy....