Film o wybitnie "serialowej" charakterystyce. Odnoszę wrażenie, że mały budżet zrobił swoje. W ogóle nie czuć klimatu lat, w których umiejscowiona jest akcja. Niemal całkowicie brak jest też napięcia wynikającego z działania "pod przykrywką" agentów. Niepotrzebnie złagodzono wizerunek karteli narkotykowych oraz metod ich działania. W moim odczuciu fatalne zdjęcia i kolorystyka. Albo za dużo czerwonego, albo żółtego, zdjęcia nocne też kiepskie. Nie wiem, może używali słabych kamer. Porównajcie sobie jak wyglądała zrobiona niedawno "Nienawistna ósemka" - właśnie tak powinno wyglądać kino. Opowieść o Robercie Mazurze może się wybronić jako kolejny odcinek narkotykowego serialu Netflixa albo HBO, ale jako pełnowartościowa produkcja odstaje pod każdym względem od filmów traktujących o podobnej tematyce. A to przeważnie są scenariusze, których realizację dość trudno jest spieprzyć. Tutaj niestety się to udało.