Rzecz w tym że humor w "Bruno" jest już torchę oklepany, pełno go w standardowych amerykańskich produkcjach. Co jednych bawi, innych zostawia zniesmaczonych. Naprawdę zabawnych scen jest tu jak na lekarstwo. No, chyba że kogoś rozbawia do łez widok męskiego członka tudzież innych nagich części ludzkiego ciała. Takim pozostaje tylko współczuć.
Oczekiwania miałem trochę wyższe. Przyznać jednak muszę, iż zgodnie z zapowiedziami Cohen posunął się tu o wiele dalej niż w Boracie. Tym niemniej Borat był lepszy, wniósł coś nowego i wyśmiał znacznie więcej dziwact współczesnego świata. Borat jest tylko jeden. I jest Kazachem!