Film podobny do Borata, ale w Boracie jeszcze był jakiś sens (satyra na popkulturalną Amerykę), tutaj mamy niesmaczny film o homofobii... Wiele niesmacznych i przesadzonych scen, śmiesznych - zero. Jedyny plus tego filmu to wierne pokazanie uprzedzeń społeczeństwa do homoseksualistów.
Omijać szerokim łukiem!
To nie film o homofobii. Film krytykuje zarówno homofobię jak i dosadne, ''modne'' zachowanie homoseksualistów. Film działa w obie strony. Trzeba mieć odpowiednią wiedzę i spostrzegawczość by zwrócić na to uwagę.
To nie jest film o homofobii. Bruno nie robi sobie jaj z homoseksualistów, tylko z homosiów celbrytów, palantów, mających tak silne parcie na szkło, że zrobią każdą żenującą głupotę byle zaistnieć. Wszystkie te ruchy i zachowania mające na celu rzekomo zbawienie świata, wszystkie rzekomo normalne zachowania są pokazane w krzywym, łagodnie mówiąc zwierciadle. Paula Abdul wyrażająca swoją solidarność z Amnesty International bez mrugnięcia okiem sadowi się na panu krzesełkowym z Meksyku, matki łykające każdy hardcorowy pomysł na sesję zdjęciową z udziałem ich dziecka tylko po to by dostać kontrakt to są obrazki, które mają większą siłę rażenia niż filmy Takeshi Miike.
Sasha po raz kolejny mistrzowsko wykreował postać, która bez wazeliny wchodzi w dupę chorego i pokracznego świata celbrytów. Świata, który sam się ośmieszam. Ten film co cudowny pierd spod pachy, który z pewnością nie spodoba się pokoleniu Hanny Montany i Tańca z Pokemonami.
Jezu, nareszcie ktoś, kto ten film zrozumiał. Panie Grochul, szanuję Pana.
Żeby oglądać filmy komika takiego, jak Cohen trzeba mieć minimum wiedzy na temat współczesnego świata i showbiznesu. A te krzyki o tym, że cały film to tylko fiuty i pedały pokazują, że wszyscy jesteśmy równiótko przez tę dzisiejszą papkę sformatowani i nie widzimy ironii nawet jak na z przeproszeniem ugryzie w nasz gejowy zadek.
Kiedyś na j. polskim uczyli, że jest taki środek artystyczny co się nazywa groteska, ale to pewnie dawno było i nieprawda.