PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=99142}

Brązowy królik

The Brown Bunny
2003
5,7 2,2 tys. ocen
5,7 10 1 2190
6,2 8 krytyków
Brązowy królik
powrót do forum filmu Brązowy królik

Wersja tldr: NIE, NIE WARTO.

A teraz dlaczego nie warto.

Film zaczyna się na torze wyścigowym, gdzie nasz główny bohater jeździ sobie motocyklem. Raz jest trochę głośno, raz cicho. 4 minuty niczego. Potem wsiada do swojego busika i jedzie zatankować, a na stacji zaczepia kasjerekę i prosi żeby z nim pojechała do Kalifornii. Ta się zgadza, po czym podjeżdzają pod jej dom, by się spakowała, trochę się miziają, a jak naiwniaczka znika z ekranu za drzwiami domu, znika również nasz bohater, tj. odjeżdża. I znowu jedzie sobie ... wie gdzie. Wpada do chaty jakieś starej baby, która ma być matką jej byłej. Słowo "rozmawiają" jest tu na wyrost, bo pada może z 5 zdań w 5 minut. Poczym nasz niezmordowany trasą bohater znów jest w drodze. Kolejne minuty mijają na mijaniu xD innych aut i ujęciach twarzy zalanej łzami naszego bohatera. Znów przystanek, tym razem na colkę z automatu i mizianie się z losową blondi po 50 przy stoliku, nie pada żadne słowo, komu w drogę temu czas... nara z bara blondi. Znów jedziemy sobie kilka minut. Odmiana! Trafiamy na wyschnięte jezioro, by (UWAGA!) pojeździć sobie dla odmiany motorem... Kiedy już znudzi nam się jeżdżenie na motorku. Wracamy do busika. Może tym razem znajdziemy fajną laskę co nam da coś więcej niż buzi, ale sami nie wiemy czy mamy ochotę, bo płaczemy za kierownicą. Więc znów, tylko jeździmy. W końću trafiamy po tym całym jeżdżeniu do jakiegoś warsztatu gdzie robią z motorem jakieś testy, Top Gear normalnie. Szast prast i jedziemy do hotelu, gdzie nadal użalamy się nad sobą, ale tylko minutkę. Czas na stalkowanie naszej byłej. Szkoda, że nie ma jej w domu. Skoro uparcie nie otwiera, zostawiamy jej nasz list miłosny i by odreagować jedziemy do hotelu znów sobie popłakać, będąc oczywiście przekonanym, że nasza była do nas wróci, już za chwilę. I ku zdumieniu wszytkich (a może to tylko nasza wyobraźnia?) pojawia się ONA! Nie może nas patrzeć, więc zanim to zrobi, musi się ostro zbuchać w kiblu. Oczywiście strzelamy focha i udajemy obrażonych na ten stan rzeczy ignorując nasz obiekt westchnień. Tulu tulu, miziu miziu, picie wody na zalepe. Toaleta bo jak tu wytrzymać i kolejne buszki z lufki. Nasza była ma problemy i chyba temu płakaliśmy, wspominiki piękne zdjęcia "wujka Teda przed domem" ;-) xD, a także "zdjęcia wujka Teda za domem", zdjęcia wujka Teda obok domu, i zdjęcia wujka Teda przed domem ale widać też bok domu, i wujek Ted nawet bliżej boku domu ale widać też przód, i tyłu domu z wujkiem Tedem przechodzącym wzdłuż jego boku na przód, a tu powinno być to czego każdy się (nie) spodziewał!.... Trochę czczego gadania miziu, miziu i scena z której ten film jest znany. Trochę malowania pejzaży jakby to powiedział Karol. Wszystko kończy się dziwnie. Niby jest happy end, ale go nie ma, bo znów nienawidzimy swojej byłej. Jak ona tak mogła nam to zrobić, jak mogła rozmawiać z innymi ludźmi i brać narkotyki a potem dać się zgwałcić będąc nieprzytomną! Jak mogła! To wszystko jej wina, zakrztusiła się jednym pędzlem i zmarła przez zadławienie. A to wszystko się nam tylko przyśniło... Czas sobie znów pojeździć autem. THE END

Jakby oglądać ten film od momentu gdzie jesteśmy w hotelu to byłby to niezły film z mocnym erotyzmem, te godzinę do tego momentu można by streścić w 10 minut, pozbyć się sterczącego drąga i kto wie, może nawet byłby to krótkometrażowy film warty obejrzenia. Ale nie jest. Są lepsze filmy drogi i są lepsze filmy z robieniem loda. tyle.