Po tym filmie oczekiwałam czegoś mocnego, a mogę powiedzieć że to jest tylko dobre. Obraz, który powinien mieć dużo emocji jest jakby z nich "okrojony". Dziwne jest to, że Grace dowiadując się o śmierci męża zachowuje się dość spokojnie. Fakt każdy przeżywa takie sytuacje na swój sposób, ale jego rodzina zachowuje się dość stonowanie jak na taką tragedię. Tak samo pogrzeb... Podobnie jest, gdy Sam wraca do domu. Na lotnisku unosi rękę i macha... Może tak właśnie to miało wyglądać, ale dla mnie jest to sztuczne.
Oczekiwałam troszkę więcej od głównych aktorów. Natalie jest dobra, ale szału nie ma. Wydaje mi się, że potrafi na tyle dużo, że mogłaby to lepiej zagrać. Tobey nie przekonał mnie do końca. Z jednej strony świetna scena w kuchni jak rozwala szafki i dalej idzie na dwór, a z drugiej strony ta jego postawa. Stoi z rękami opuszczonymi i tyle. Sprawiał wrażenie jakiegoś mało błyskotliwego gościa. Nie chodzi mi o to, że to ta wojna tak na niego wpłynęła, lecz bardziej o grę. Natomiast Jake mnie nie rozczarował ani nie powalił. Dobrze zagrał swoją część.
Mam mieszane odczucia po tym filmie. Porusza on bardzo ciężki i trudny temat, ale można było nakręcić go lepiej. Z takim potencjałem wymagałam czegoś lepszego. Daje 7.