Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem,który jest przewidywalny do bólu.Typowy Amerykański film czyli solidność ale nic więcej.
Takie filmy sprawiają, że cieszę się z tego że los nie pozwolił mi wybrać
takiej kariery jaką planowałem.....
słabizna to ty człowieku. tal spytam co oglądałeś ostatnio i ci sie podpbało????
Co ty piszesz że słabizna.Idzie sie wzruszyć, i daje wiele do myślenia.Po
tym filmie na bank nie pójde do woja.Polacy mogliby nakrecić taki dramat,
pokazujący przez co oni tam przechodzą.Peace xD
faktycznie słaby staje sie w pewnym momencie. Później już staje się wszystko jasne. tak około 35 min;)
Zgadzam się, film słabiutki, strasznie przewidywalny. Na początku widziałem w kinie trailer, pomyślałem ciekawa fabuła więc obejrzę. Niestety zawiodłem się, liczyłem na większe uwypuklenie emocji, rozterek głównych bohaterów, a film okazał się płytki, nudny i nienaturalny.
NIE POLECAM!
"Typowy Amerykański film". - No cóż, film jest wiernym re-makiem duńskiego filmu w reżyserii Susanne Bier o tym samym tytule. Argument z "amerykańskości" jest więc chybiony.
przewidywalny... tak rozumując to i Władca Pierścieni jest przewidywalny- wiadomo, że w końcu zniszczą pierścień. Ale przecież nie o to chodzi... W filmie nie chodzi chyba tylko o to żeby był zaskakujący ??
słaby może nie do końca, aczkolwiek jak dla mnie to propaganda "umęczonego i dzielnego żołnierza walczącego za cudowną Amerykę"
+ delikatny wątkek miłosny; nie widzę sensu w zdeptywaniu tego filmu, ale tez nie ma sie nad czym zachwycać. Amerykanie jak zwykle musieli czerpać z europejskiego wzorca, a dokładnie duńskiego, ale zrobili to zgrabnie i sensownie. Szkoda tylko, że tak subiektywnie.
Zadziwiająco słaby w porównaniu do duńskiego pierwowzoru. Amerykanie odarli ten film z wszystkiego co najlepsze. Z intymnej opowieści o złamanym psychicznie człowieku stworzyli melodramat okraszony antywojenną propagandą. Z resztą za słaby końcowy efekt dużą część winy ponoszą sami aktorzy. Według mnie tylko Gyllenhaal i dziewczynki grające potomstwo Cahillów się tu obronili. W ogóle drobniutki i chudziutki, o twarzy wiecznego chłopca Maguire pasował na byłego futbolistę, żołnierza Marines, statecznego męża i ojca rodziny jak pięść do nosa. Odniosłam też wrażenie, iż kreował swoją postać dosyć mocno wzorując się na Ulrichu Thomsenie i jego roli w duńskim odpowiedniku, przy czym widać dużą różnicę klas w poziomie aktorskim obu panów (na korzyść Thomsena).