Przedziwny miks gatunków, muszę to przyznać że "film jest oryginalny" (jak to zwykle podkreśla Netflix:) całkiem fajnie się go oglądało. Zaskoczył mnie make-up Joela Edgertona jako Nick Jakoby, kompletnie go nie poznałem!. Fajna "urban fantasy" , bardzo przyjemny seans.
Jaki tam oryginalny. Powiela wszystkie mozliwe schematy kina buddy cop. W jednym jedynym momencie mnie zaskoczyl, kiedy ork chrzestny zabija jacobego, ale chwile pozniej ten zostaje wskrzeszony, wiec jednak niezbyt.
Film jest co najwyzej dziwny, bo faktycznie dziwnym jest patrzec na orka z kamienna twarza mowiacego o milosci czy przyjazni, i ciezko sie nie smiac z rzeczy pokroju elf jako fed, albo z przekomibowanej eksplanacyjnej sceny "delajlahahala, wladca ciemnosci i wybuchajaca magiczna rozdzka". To bylo prawie tak smieszne jak monolog o marblargach w "lady in the water" shyamalana.
Calosc przypominala mi kowbojow kontra obcych, czyli na sile mariaz konwencji zupelnie do siebie nieprzystajacych, co sprawia, ze ciezko cokolwiek na ekranie brac na powaznie i sie nie smiac.
Ale same postaci jacobego i warda bardzo fajne. Dynamika miedzy nimi to jedyny atut filmu.
Mam wrażenie, że zarzucasz temu filmowi, że nie był poważny i że musiałeś się na nim śmiać.
Paradoksalnie, tak jak w przypadku oslawionego "the room", glupota tego filmu byla jego najwieksza zaleta.
Paradoksalnie, gdyż głupota zwykle jest wadą. W Bright przekracza jednak granice pewnej zupełnej śmieszności. Z odpowiednią dozą dystansu, można odnaleźć tu beczkę śmiechu, albo dwie.
Obejrzyj film Obcy Przybysze to zobaczysz jaki on oryginalny. Był tez serial więc nic tu z oryginalności.
Mógłbym powiedzieć o filmie coś pozytywnego np nie usnąłem n anim i nawet fajnie się oglądało, elfowie nieźle wymiatali ale żeby od razu oryginalny? Głównym motyw tego filmu to partnerzy którzy na początku się nie dogadują a potem... naprawdę nie widziałeś tego nigdy wcześniej? Bo ja chyba z milion razy. Szczerze mówiąc wolałbym Smitha zobaczyć w jakimś policyjnym filmie jak End of Watch.
Co do Bright brakuje mi w nim trochę magii. Niby wszyscy marzą żeby złapać różdżkę w swoje łapy a prawie tego nie ma w filmie a jak już to okazuje się że trzeba znać zaklęcie itd. No niby ok ale liczyłem że te spełnianie marzeń o którym cały czas mowa zostanie w jakikolwiek sposób pokazane, choćby w minimalnym stopniu, a tutaj użyto jej raptem dwa razy. Liczyłem bardziej na coś w stylu Hancock gdzie bohater "może wszystko" - to mogłoby tez dodać trochę więcej humoru.
Ogólnie rzecz biorąc można zobaczyć, ja się nie nudziłem ale brakuje mi klimatu w tym filmie, takiego który zmusza do wpatrywania się w ekran. Myślę ze o wiele więcej było go np w Jestem Legendą. Tak wiem ze porównanie nie do końca bo inny gatunek ale tutaj ta cała magia i magiczne istoty bardziej przeszkadzają w tej historii i są jakby dorzucane na siłę. Takie mam wrażenie. Nie czuje że to wszystko rzeczywiście tam istnieje i egzystuje razem w jednym świecie.
film bardziej sprawdziłby się jako serial - w dużo lepszy sposób można było wyjaśnić pewne rzeczy - a tak pomimo 2 godzin czuję pewien niedosyt - Zapowiadana jest już kolejna część, także jest światełko w tunelu