Filipski niczym Ken Clark, tyle że z wąsem ;) Polacy nie gęsi i swojego klona Bonda mają. Klasyczne kino euro-spy z pięknymi kobietami, świetną muzyką i tajnym agentem stosującym swoje sztuczki. Niestety bardzo nierówny, po udanej pierwszej połowie film traci tempo i zaczyna nużyć. Nasz agent niestety ma za mało gadżetów (serio tylko gaz?) oraz brakuje mi egzotycznych lokacji tak typowych dla kina szpiegowskiego. Są za to smaczki jak książeczka z przygodami agenta OSS 117, psychodeliczna scena po uderzeniu w głowę, kolorystyka i biust Halinki Golanko :)