A to dlatego, że:
1. Pierwotnie film miał nazywać się Fallout, więc możliwe, iż reżyser celowo zrobił film w takim klimacie, a tytuł zmienił, bo nie uzyskał praw
2. Klimat jest cholernie Falloutowy, to jak ci ludzie zmieniali się w trakcie filmu było świetne, pod koniec wyglądali jak ci psychole z nowych Falloutów
3. Świat zniszczony po katastrofie nuklearnej wygląda prawie identycznie jak miasta z Fallouta 3
4. Kostiumy wojskowych podobne do tych z gry
Ogólnie film ma świetny klimat, jest bardzo brutalny i miejscami odrażający, ukazuje bestialstwo ludzi, które w Falloucie nie było obce. Chociaż za pewne data by się nie zgadzała, bo z tego co pamiętam wojna nuklearna w grze odbyła się koło roku 2070, a ten film dział się zapewne koło 2020. I tak pewnie nie będzie nikt tego filmu brał pod uwagę przy ewentualnej ekranizacji gry, ale jak dla mnie jest on świetny, a zakończenie otwiera drogę do ciekawej kontynuacji w zupełnie innym stylu. I ja bym kolejną część z chęcią zobaczył.
Jeszcze filmu nie widziałem, ale w najbliższym czasie zamierzam, może nawet dziś. Jedynym aspektem, żeby pomimo ogólnej niskiej oceny go obejrzeć - jest mój ulubiony postapokaliptyczny świat, w którym akcja jest osadzona. I choć pewnie przy najlepszych - dużych i hollywoodzkich produkcjach ze znanymi aktorami, które Fallouta odzwierciedlają niemal perfekcyjnie (The Book of Eli, The Road, I Am Legend) ten leży nisko, to mam nadzieję, że się aż tak nie zawiodę ;) Do usłyszenia po seansie.