Jak przystało na azjatyckie horrory, film ten jest świetnie zrealizowany. Choć pomysł (czyli zemsta zza grobu) pojawiał się w wielu (nie tylko azjatyckich) horrorach, to tutaj jest ciekawą interpretacją na strach przed ,,innością" i jego konsekwencjach. Akcja rozgrywa się bardzo szybko i z minuty na minutę oglądamy film, w którym groza jest ważnym elementem całej fabuły, ale nie zasłaniającym całego wątku filmu. Film ten straszy od początkowych scen aż do samego końca. I gdyby właśnie zakończenie byłoby ciut lepsze, film ten mógłby aspirować do miana kultowych horrorów azjatyckiego kina (a tak jest tylko dość mało znanym filmem).
Faktycznie, zakończenie filmu to chyba jego najsłabszy punkt, chociaż z drugiej strony, to nie jest aż tak tragiczne. Widziałem zdecydowanie gorsze, zarówno w azjatyckich jak i amerykańskich horrorach. Trzeba przyznać, ze "Bunshinsaba" to pozycja zdecydowanie dla miłośników kina azjatyckiego, którzy nie są uczuleni na długowłosą bladą chudzinkę, z którą w tym filmie stykamy się wielokrotnie. Dla pozostałych ten film może być nie lada wyzwaniem i mogą się na nim srogo wynudzić.
Na uwagę zasługuje bardzo sprawna realizacja, wiele się dzieje już od pierwszych minut. Fabuła nie jest zbytnio oryginalna, ale cała historia przedstawiona jest dośc przystępnie, do tego mamy liczne sceny grozy (kilka porządnych jump scenek). A propo jump scenek, to dwie z nich wywołały u mnie reakcje przeciwne do zamierzonych, mam tu na myśli scenę z workiem na śmieci na środku jezdni (to naprawdę było śmieszne) oraz scena w jednym z pomieszczeń z głową na stole. Aktorstwo również prezentuje sie poprawne. Jest krew, są morderstwa, spalenia żywcem. "Bunshinsaba" to porządne ghost story, które niewątpliwie zasługuje na uwagę.
Ode mnie 8/10, być moze trochę naciągane, ale ten film potrafił mnie wciągnąć i nie nudził ani przez chwilę.