ojciec biegający po domu w falbanistym fartuszku (a powinien być supermenem), drugi odmawiający 16-letniej córce pocałunku na dzień dobry i na dobranoc i kolejny - zapracowany, ciągle nieobecny, ale ślący czeki. Więc znudzona bananowa młodzież rozbija samochody i bawi się nożami. Dialogi żałosne. Może w latach 50-tych taki film był potrzebny amerykańskiej młodzieży, która utożsamiała się z bohaterami...