Film nie tylko pokazuje rzeczywistość relacji, lecz także zagląda w głąb ludzkiej psychiki ze szczerością i odwagą. Obserwujemy podróż Marii przez chwile radości, nadziei, ale też cierpienie, rozpad i próbę zrekonstruowania siebie. To esencja terapeutycznej pracy nad poznaniem i zrozumieniem siebie, akceptacją i dojrzewaniem do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie.
Dialogi między Marią a Sigmundem to nie tylko wciągające dramatyczne sekwencje – to wręcz materiał poglądowy, który mógłby posłużyć podczas zajęć z terapii par. Widać w nich, jak nieporozumienia, tłumiony gniew, pasywna agresja i nieumiejętność wyrażania własnych potrzeb prowadzą do eskalacji konfliktu, jednocześnie odsłaniając ogromną bezbronność bohaterów.
Jest prawdziwa mądrość w tym, z jaką reżyserka pokazuje, że żaden z partnerów nie jest jednoznacznie winny czy niewinny. Bardzo doceniam również sposób, w jaki film traktuje proces terapii – nie jako magiczne rozwiązanie, lecz jako trudną drogę w głąb siebie. Sceny z terapeutką pokazują prawdziwy klimat gabinetu psychologicznego.