co było pod ręką. Nieudolność na każdym etapie pracy filmowej (nieposklejany scenariusz, żenujące dialogi i discopolowe piosneczki oraz pożal się Boże aktorstwo) ale przecież w tym "dziełku" nie chodzi o dobrą zabawę lecz o kolejne wpompowywanie w umysły i emocje kolejnej dawki "kultury" zachodniej. Powie ktoś, że w filmie odwoływano się do polskiej tradycji. Odwoływano, ale z punktu widzenia zgniłych zachodnich liberałów. Agnieszka Holland patronowała temu syfowi, co mnie nie dziwi, bo ona dawno już jest Holland nie Poland.