Dramat... Komedia... film dla cw*li... Dla niszy... Dla takich jak ja, czyli ludzi widzących w głównym bohaterze samego JA. Dla ludzi bez problemów z problemami...
:' (
czy ty koleś masz rozdwojenie osobowości? najpierw piszesz że dla cweli a potem chwalisz... ;D
Dość brutalne mogą się wydawać. Ale tak niektóre osoby postrzegają głównego bohatera jak i on sam siebie...
Dość duża część społeczeństwa traktuje takie osoby, jako nieudaczników, lamusów, cw*li, kogoś gorszego, nieporadnego i tchórzliwego - to chciałem wyeksponować. Jednak prawda jest taka, że wiąże się to z pewnym "upośledzeniem", które zostało nabyte w młodości. Takie osoby potrzebują zainteresowania i pomocy ludzi z zewnątrz bo same sobie z tym nie poradzą. Nie podejmują żadnych działań, bo są paraliżowane przez strach przed jakąkolwiek porażką - więc nie podejmują żadnych prób, zamykają się w sobie. Cały czas myślą tylko o negatywnych uczuciach, zdarzeniach - jestem do niczego, nikt mnie nie lubi, nikogo nie obchodzę, jestem śmieciem, więc nie mam co nawet próbować. I staczają się coraz niżej, coraz niżej - depresja, nałogi, coraz niższe poczucie własnej wartości. Znam osobę, która od 2 lat jest nałogowym alkoholikiem, zabija w ten sposób stres - alkohol z rana, alkohol w pracy, alkohol po pracy. Wszystko przez to, że taki rodzaj myślenia został im zaszczepiony w młodości. Unikają kontaktów z innymi ludźmi. Potem dochodzi do tego, że żałują iż żyją, więc podejmują próby samobójcze.
Mało kto stara się ich zrozumieć - po prostu - c*ota, lamus etc.
Nie zgadzam się tylko z tym "dla cweli". Reszta się zgadza. Byłam w identycznej sytuacji, tylko ja nie byłam tak dojrzała, by sama szukać pomocy. Mogło się to dla mnie bardzo źle skończyć... Ale teraz już kocham życie z calego serca i chłonę dzień całym swoim jestestwem :)
Trzeba mieć trochę dystansu... Patrzeć na rzeczy w różnych wymiarach, a nie tylko w jednym. Czy sam bym siebie wyzywał?;D
To może wg tego filmu ktoś mi wyjaśni jak żyć, żeby żyć się chciało, bo próbowałam już wszystkiego i niewiem.
Wystarczy sobie uświadomić, że masz wpływ na swoje życie, a to co doświadczasz to tylko "zdarzenia", a nie porażki.
Witam
Podoba mi się twój punkt widzenia, jednak Porażki muszą być "porażkami", ponieważ gdy będą tylko "zdarzeniami", to i "sukces" będzie tylko "zdarzeniem". Pewien człowiek, kiedyś powiedział "Nie ukrywam swoich porażek. Porażki inspirują mnie do stania się zwycięzcą" oraz "Jeśli nigdy nie poniosłeś porażki nigdy nie żyłeś" i zgadzam się z nimi, nigdy nie odnosi się samych sukcesów, a gdy przyjdzie czas na porażki to powinny być motywacją i wskazywać nam drogę, jak odnieść sukces ;)
Dziękuje i Pozdrawiam, oby więcej takich filmów
Sherlock
To może aby doprecyzować - popełnianie błędów to podstawowy element życia, dzięki nim uczymy się i zdobywamy doświadczenie, więc osoby takie jak główny bohater - powinny kierować się tą drogą... Podjąłem próbę - nie udało się - nie znaczy to, że jest się do niczego i nie warto więcej próbować, tylko należy próbować aż do skutku. Wyrzucić z siebie lęk przed podejmowaniem prób i popełnianiem błędów.
Nie wiem czy dokładnie zrozumiałam co autor postu chce nam przekazać, ale ja po części też utożsamiam się z głównym bohaterem. Film ma bardzo pozytywne przesłanie. Jest ok.
Fajny film, pokazuje problemy nastolatków. a własciwie fakt, żeby te problemy olać i żyć.. po prostu żyć :) A scena ze śpiewaniem piosenki... coś niesamowitego w tym filmie:)
Doskonale rozumiem. To taki film, po którym zastanawiam się kim ja w ogóle jestem. Film, po którym cisną mi się łzy, że jestem taki sam jak główny bohater, ale do momentu, w którym on wychodzi z dołka, w którym ja nadal jestem, mimo tego on rzuca mi linę w postaci przesłania, które powinienem wcielić w swoje życie, aby być lepszym człowiekiem. W głowie kotłują się myśli "Kurde, wstaję, biorę się w garść i zmieniam swoje życie!". No i właśnie wtedy przychodzi ten moment po euforii, w którym nie wiem, który kierunek mam obrać, czym się motywować i dla kogo to w ogóle robić. Ja dla siebie zrobiłem już wystarczająco i jestem zadowolony z obecnego stanu rzeczy, chociaż to "zadowolenie" jest jedynie przystosowaniem się do warunków, w których żyję. Odosobnienie, samowystarczalność. "Dla ludzi bez problemów z problemami". Dobrze podkreślił to główny bohater na rozmowie z lekarzem "Żeby moi rodzice nie żyli, albo żebym miał nieuleczalną chorobę, a tymczasem jestem kompletnie zdrowy, mam kochającą rodzinę, wszystkiego pod dostatkiem i nadal mam problemy". To tak samo kiedy ludzie klepią mnie po ramieniu mówiąc "Masz dziewczynę? Czemu nie, przecież taki przystojny jesteś.", "Jesteś inteligentniejszy niż tamci idioci, a oni potrafili zdać prawko za pierwszym razem.", "Jesteś bardziej pracowity niż tamte lenie, a w przeciwieństwie do nich nigdy nie zapytałeś o podwyżkę.". To jest właśnie kolejny element - nieśmiałość. Cecha przez którą dla dziewczyny, w której się podkochujesz będziesz tylko miłym przyjacielem, któremu może się wypłakać, a dla kumpli będziesz raz w tygodniu szoferem. I nadal będziesz oglądać filmy o samym sobie, obiecując sobie poprawę, a i tak nadal będziesz tkwić w tym samym punkcie i patrząc na innych, którzy nie mają oporów jak i możliwości do działania będziesz zadawać sobie pytania "Dlaczego nie ja?".
Chciałem wysłać wiadomość na priv no ale nie zarobiłem tych 10-ciu punktów za coś tam - więc masz priv na publicu.
Nieśmiałość, niepewność siebie itd. bla bla bla to nie są Twoje cechy charakteru. Zostały one nabyte. Jak się tym zainteresujesz to będziesz mógł to sobie uświadomić. To jest STRACH i LĘK przed podejmowaniem prób i przed konsekwencjami, przed oceną kiedy coś Ci się nie uda. Uświadom sobie, że życie masz jedno i jest ch**owe dlatego bo nie wykorzystujesz go tak jak byś chciał. Za dużo myślisz o innych a za mało o sobie :P Masz jedną szansę i jedno życie. Twój wybór czy je wykorzystasz czy zmarnujesz.
ps. Polecam Ci "Breaking Bad" świetny serial, zobaczysz w sobie głównego bohatera.
ps2. Przeczytaj merytoryczną część Biblii Szatana Antona Szandora Laveya - to dobry poradnik dla ludzi, których nęka poczucie winy.
Pozdro
Co do lęku przed podejmowaniem decyzji, spowodowanym późniejszymi konsekwencjami się zgadzam. Nie ważne, czy byłyby one pozytywne czy nie, strach i tak jest tego towarzyszem. Natomiast co do myślenia o innych to się nie zgadzam. Z reguły są mi obojętni tak bardzo, że największego wroga, jak i najlepszego przyjaciela traktuję na równi. Nie mam sympatii, antypatii itp. :P To musi być coś zapisane w głowie, coś czego nie da się wytłumaczyć słowami, chociaż, tak jak głównemu bohaterowi, myśli kotłują się pod czaszką.
Książkę przeczytam w wolnej chwili, a Breaking Bad już jestem na końcu 1 sezonu :)