To ładny film, ale bardzo powierzchowny i niesprawiedliwy. Historia o tym jak chłopak ze stwierdzoną depresją przestaje brać leki w wyniku czego trafia do szpitala psychiatrycznego. Kolorowego szpitala, w którym urozmaicone posiłki podają jednorożce a dzień za dniem mija na pogawędkach i zajęciach artystycznych. Po pięciu dniach chłopak stwierdza, że życie jest jednak super, na co bez wpływu nie pozostaje nowo poznana dziewczyna- również uleczona w bajecznej placówce u miłej pani doktor. Niestety pozostali, "naprawdę" chorzy, pozostają bez szans na wyzdrowienie, pomijając chwilowe przypływy radości w żywiole egzotycznego tańca. Być może film poprawi humor paru przygnębionym nastolatkom, ale w ogóle powiela tylko schematy i powoduje, że depresję u młodych ludzi często się lekceważy jako objaw chwilowego przytłoczenia błahymi problemami. Moja ocena, mimo ładnej ścieżki dźwiękowej, dobrej roli Zacha Galifianakisa i kilku naprawdę fajnych scen: nieporozumienie. Za przesłanie.