Nakręcony w 1974 roku, wypuszczony na ekrany dopiero 23 lata później, już po śmierci swego twórcy, dreszczowiec opowiada o trzech rabusiach uciekających przed policją z walizką pełną pieniędzy. Towarzyszy im trójka zakładników: kobieta oraz mężczyzna z dzieckiem. Praktycznie cała akcja toczy się tu we wnętrzu samochodu, jednak napięcie nie słabnie choćby na sekundę. Bava perfekcyjnie manipuluje widzem, nie pozwalając oderwać wzroku od ekranu. Kapitalnie obmyślony został tu przewrotny finał (czegoś takiego naprawdę się nie spodziewałem), przyzwoite jest także, w większości przypadków, aktorstwo. Na marginesie przyznać muszę, że osobiście wyjątkowo drażniła mnie postać odgrywana przez Leę Lander (która w znacznym stopniu przyczyniła się do wydania filmu po latach), choć to akurat nie tyle wina aktorki, co właśnie roli, jaka przypadła jej w udziale. Tak czy owak, kawał dobrego, mocnego kina "z jajami". Warto, także po to, aby poznać nieco inne, bardziej realistyczne oblicze twórcy "Bay of blood".