Zamiłowania Amerykanów do patosu, wybuchów i ich kraju widoczne są w każdej
sekundzie filmu. Im czołg / broń / żołnierz / wybuch większy tym lepiej. Wątek miłosny można
streścić w jednym zdaniu i nie będzie to zdanie złożone. Mimo to porusza pewne struny,
które w młodości uwielbiały komiksy. Nie jest to Kapitan jakiego oczekiwałem, nie czuć tu
Nolanowskiego "realizmu", ale w ekranizacjach Marvela, chyba nigdy o to nie chodziło.
Również pomimo tego, że film został wyraźnie zrobiony na siłę, jako dodatek do zbliżających
się Avengers, jest kilka dobrych momentów, które ratują film