Od kiedy Marvel wziął się za produkcję wybranych ekranizacji przygód swoich komiksowych bohaterów można się przestać obawiać o ich poziom. Owszem, nie są one zbytnio zaskakujące, opierają się na podobnych schematach, ale stanowią przy tym rozrywkę na najwyższym poziomie.
Podobnie jest w przypadku filmowej opowieści o Kapitanie Ameryce. Nie ma tu miejsca na niespodzianki, ale jednocześnie wszystko jest na swoim miejscu i znakomicie ze sobą współgra. Twórcy nie starali się na siłę udziwniać i uatrakcyjniać komiksowego oryginału, i dobrze. Nie chciałbym oglądać filmowego Kapitana Ameryki, w którym dominowałby mrok i poważny nastrój. Takie klimaty pasują do przygód Batmana, nie do gościa w kostiumie o barwach amerykańskiej flagi.
Bardzo spodobała mi się obasada tego filmu. Chris Evans w roli głównej sprawdza się naprawdę dobrze. Obawiałem się nieco, że w czasie seansu może mi przeszkadzać fakt, iż aktor ten wcześniej wcielał się już w innego superbohatera z marvelowskiego uniwersum (Human Torch w "Fantastycznej Czwórce"), ale na szczęście uczucia deja vu w kinie nie doświadczyłem. Dodatkowo ucieszyła mnie obecność na ekranie dwóch weteranów hollywoodzkiego kina - Tommy Lee Jonesa i Hugo Weavinga. Zwłaszcza rolę drugiego z tych panów odebrałem bardzo pozytywnie, jego Red Skull jest naprawdę wyrazisty i odpowiednio "czarnocharakterny".
Film wyróżnia się spośród innych adaptacji komiksów faktem, że jego akcja została umiejscowiona w połowie XX wieku, w trakcie drugiej wojny światowej. Miłośnicy historycznych realiów nie powinni jednak liczyć na wierność rzeczywistym wydarzeniom, które miały wówczas miejsce. Dość powiedzieć, że obok charakterystycznej dla tamtego okresu broni na ekranie szybko pojawiają się cudeńka, którymi nie dysponuje nawet współczesna armia. Osobiście bardzo mi się to spodobało, wymieszanie drugiej wojny światowej z elementami sci-fi nadaje filmowi bardzo specyficznego smaczku.
Powodem do narzekania może być finałowe starcie, kończy się stosunkowo szybko i nie jest zbyt satysfakcjonujące. To zresztą norma w wypadku produkcji Marvela, nawet znakomity pierwszy "Iron Man" nie wykorzystywał w pełni potencjału końcowej walki. Mimo tego na "Captain America: Pierwsze starcie" zdecydowanie warto się wybrać. To znakomity film na wakacje, który fanom tego rodzaju rozrywki dostarczy sporo frajdy.
http://stevenseagal.blox.pl/2011/08/Druga-wojna-komiksowa.html