Nie wiem jak Wy, ale oczekiwałem od tego filmu poziomu zbliżonego do ostatnich
ekranizacji komiksów Marvela. Do tej pory wszystkie filmy, które są jakby wstępem do
Avengersów, mi się podobały. Iron Man - genialny, Iron Man 2 - nie tak dobry jak "jedynka",
ale wciąż dobry. Thor - bardzo mi się podobał ze względu na Lokiego i ciekawą, jakby
dwupłaszczyznową historię. A "Kapitan Ameryka"? Dno, postaci bez wyrazistości, motywy
oklepane, teksty mdłe, nuda. Nie wyjaśnili praktycznie niczego, po obejrzeniu filmu miałem
wrażenie, że każdy wątek został jedynie jakoś napoczęty i szybko urwany, bo czasu mało. A
mogli podzielić rozbudować i podzielić na dwie części. Albo przebudować scenariusz. Jak
dla mnie pozycja bardzo średnia i na pewno najsłabsza ze wszystkich ostatnich ekranizacji
Marvela.
Green Lantern nie jest czasem od DC, a nie od Marvela? Poza tym to nie oglądałem go jeszcze. A co do Thora to mi się bardzo podobał, fabuła była ciekawa, ciągle coś się działo, a nie taki smęt i płycizna jak w Kapitanie. No ale są gusta i guściki :)