Uwaga, będzie to subiektywna opinia. Subiektywna!
Film miałki, nudny i źle zagrany. Fabuła słaba, dialogi jeszcze gorsze, podniosła amerykańska muzyka grająca gdzieś w tle, gdy Kapitan biegał, doprowadziła mnie kilka razy do śmiechu, pasowała jak pięść do oka. Wizualnie słabo. Nie trzyma się to kupy. Bohaterowie absolutnie płytcy i pozbawieni osobowości.
Ba, nie mogłam nawet nacieszyć oka głównym bohaterem, bo jak dla mnie facet wyjątkowo nieatrakcyjny, a jego przyjaciel szybko zniknął.
Lubię filmy o superbohaterach, uwielbiam wręcz. Dlatego też "Kapitan Ameryka" to wstyd dla rodzaju, jak film o superbohaterach może być tak przeraźliwie nudny?
Zawiodłam się.
Zgadzam się prawie ze wszystkim. Bo akurat według mnie gra aktorska była dość dobra jak na "komiks".
W sumie możliwe, sle postacie były tak tragicznie napisane, że ciężko stwierdzić.
Nic to, trzeba czekać na Batmana.
w Avengers Kapitan był bardzo dobrze zagrany. Idealny facet z przeszłości, sam aktor też pasuje według mnie. A Batman raczej poniżej poziomu nie zejdzie (pomijam wcześniejsze gówienka).
Wiem, że nie zejdzie, dlatego też czekam. Dołożyli Josepha Gordon-Levitta, więc tym bardziej. :)
Mimo, że chciałbym bardzo się nie zgodzić, choćby na złość, to jednak przyznaję rację. Film był nudny, a bardzo rzadko to stwierdzam. Niby wszystko było, a jednak nie trzymało się kupy. Może trochę wytnę z całości, ale ostatnie sceny dopełniły czarę goryczy. Kapitan nie chce by samolot zdetonował (?) się nad Nowym Jorkiem więc celuje w ocean. To nie lepiej poszukać jakiegoś lotniska skoro miał nad nim jakąś kontrolę albo chociaż starać się wylądować pod mniejszym kątem? Ostatnia scena z bieganiem po mieście już w ogóle mnie rozwaliła. Równie dobrze mogłabyć to reklama Rexony czy jakiegoś innego antyperspirantu bo w końcu się nabiegali chwilę. Dziwne i nudne to wszystko jak dla mnie.