Carol

2015
6,7 46 tys. ocen
6,7 10 1 45839
7,0 53 krytyków
Carol
powrót do forum filmu Carol

Dziwią mnie zachwyty nad tym filmem. Z reguły lubię, gdy literatura, czy kino, poszerza nasze horyzonty i pokazuje jakąś inną, niż tę najbardziej nam znaną i oczywistą rzeczywistość, dlatego też kino homonormatywne z reguły mi odpowiada, ale tym razem jestem na nie. Zachwyty nad tym filmem wyrażają chyba głównie panie utożsamiające się po prostu z preferencjami obu bohaterek. Całość jest pretensjonalna, sztuczna i co najgorsze - z góry przewidywalna. Zahukany Kopciuszek zakochuje się tutaj w wyrafinowanej księżniczce...Melodramat, jakich wiele, typu nieśmiertelna "Sabrina" z Hepburn. W dodatku Blanchett zupełnie przeszarżowała - jej postać jest posągowa, niedostępna i mało autentyczna. I jakie jest niby przesłanie tego filmu? Miłość kobiety zwyciężyła nad miłością dla dziecka? Bohaterka w pewnym momencie tak po prostu rezygnuje z praw rodzicielskich do córki, mówiąc, że "nie może dłużej wypierać się swej natury...". Nie kupuję tego, zupełnie nie urzekła mnie ta historia. Plus za przedstawienie realiów epoki ("niemoralne prowadzenie się" i tym podobne) oraz cudowne kreacje.

ocenił(a) film na 5
Lady_Lazaruss

Zdecydowanie ambitniejszy, piękniej zagrany, o bardziej złożonej i wielowątkowej fabule (poruszającej więcej istotnych aspektów na temat ucisku tamtej epoki) jest "Daleko od nieba" tego samego reżysera. Zdecydowanie lepiej rozbiera psychikę kobiety w tamtych czasach, miotającej się między powinnością, rutyną a rodzącym się buntem i własnymi pragnieniami. Polecam.

Lady_Lazaruss

Może Carol i Therese zmuszone są poruszać w świecie i porozumiewać nieco inaczej niż pary, do których jesteśmy przyzwyczajeni. I może przez to niektórzy widzą tylko dwie kobiety rozmawiające w restauracji, zamiast podejść i spróbować podsłuchać o czym rozmawiają? Widzą posąg i zahukanego kopciuszka zamiast dwoje ludzi z krwi i kości, którzy nie chcą już dłużej być samotni?

Nie wiem co lepszego mogła zrobić Carol odnośnie tej opieki nad dzieckiem.
Może jakby dalej siedziała zamknięta w domu, leczyła się z tej nieszczęsnej miłości do kobiety i modliła, żeby więcej nie zapaść na inną mogłaby widywać córkę kilka dni więcej w miesiącu. Myślisz, że gdyby wpadła w depresje, zaczęła pic i strzeliła sobie w łeb to byłaby lepsza matką? Wiem, że to brzmi dramatycznie ale podejrzewam, że tak czasem kończą ludzie, którzy zmuszeni są żyć wbrew sobie, albo po prostu nieszczęśliwi.

Właśnie doczytałem, że sztuka na podstawie której nakręcono "Sabrinę" miała premierę w rok po wydaniu "The price of salt", Highsmith nawet po 60 latach obrywa za bycie niepokorną, ale warto było.

ocenił(a) film na 5
kontuzjowany_poeta

Widzę to, co jest przedstawione w filmie i to oceniam, dlaczego mam sobie romantyczną ideologię sama dobierać? Naprawdę na forum do tego filmu widzę wyjątkowo dużo emocjonalnych wypowiedzi ludzi, którym chyba ten rodzaj relacji jest w jakiś sposób szczególnie na sercu, bo same "ochy " i "achy" a zero jakiejś merytorycznej oceny filmu. Co mi zarzucasz w tym momencie, brak wrażliwości, bo nie patrzę głębiej, poprzez odpychająco pompatyczną bohaterkę Cate? Nie twierdzę, że film jest jakiś beznadziejny, ale mógłby być dużo lepszy pod pewnymi względami. Staram się docenić to, co w nim dobre, a krytykuję to, co mi się nie podobało. Nie wiem, co mogła zrobić, rzeczywiście Twoja wizja jest dość drastyczna. Jak już się buntować, to po całości, nie odpuszczać, ale walczyć o zmianę przepisów. Po prostu dla mnie wszystko nie jest tu takie piękne i wzruszające, jak dla niektórych. Sytuacją męża, który ją najwyraźniej kochał, nikt się nie przejmuje. Po co zakładała rodzinę, skoro z niej taka buntowniczka? Carol nie była wszak jej pierwszą.

Lady_Lazaruss




Ciekawe, ja jako bardzo emocjonalną odebrałem twoją wypowiedź, więc stonowałem swoją najlepiej jak umiałem. Nie wchodzę tutaj, żeby się kłócić o to kto ma racje a kto jest w błędzie, bo nie uważam aby ktokolwiek był - opinii jest tyle ile jest ludzi pewnie i tak jest dobrze bo to napędza dyskusje, a rozmawiać zawsze warto. I po to wchodzę zazwyczaj na forum.

Nie proponuję ci dobierać sobie samej romantycznej ideologii, nie wiem nawet co to znaczy, tak szczerze. Piszesz, że nie rozumiesz, że się dziwisz, że nie kupujesz, a ja się zastanawiam skąd mogą się brać takie uczucia, nie skąd muszą. Jeśli podejrzewasz, że brak ci wrażliwości lub ktoś cię o jej brak posądza, bo ów ktoś zauważył coś innego w tym filmie niż ty, to przykro mi, ale to nie powód by wkładać te słowa w moje usta ze złości. Myślę, że sednem filmu jest historia w nim przedstawiona i o niej pisałem, o zdjęciach, scenografii, kostiumach i całej reszcie która tworzy film wolałbym się wypowiedzieć jak zobaczę go w kinie, bo niestety nie miałem okazji. Co do samego aktorstwa zaś - sądzę, że Cate wykonała fantastyczną robotę do której podeszła ze zrozumieniem, zaangażowaniem i szacunkiem, wszystko pod ręka Haynesa, który nie zamierza iść na łatwiznę - z tego powodu może sam powinienem być zaskoczony takimi "ochami" i "achami". Może powinienem być, ale nie jestem bo film mnie pozytywnie zaskoczył, a jego dobre przyjęcie jest dla mnie oczywiste. Ale mógłbym być zaskoczony, bo ten film jest szczery i o ludziach, nie o figurach - z ludźmi różnie bywa nie wszystkich lubimy, a w tym filmie nikt nie prosi się o to, żeby go lubić czy płakać nad nim.
Uważam, że Rooney Mara była absolutnie genialna (za długo by się teraz rozpisywać czemu) i wygrała z Cate na czas w tym biegu, choć moim zdaniem Cate miała więcej płotków do pokonania. Postać Harge'a, który mógłby być zwykłym łajdakiem też ma swoją głębie i pozwala nam z nim sympatyzować, bo widzimy że facet zachowuje się podle, ale nie robi tego z nienawiści czy pogardy, bo wciąż kocha żonę i cierpi i chciałby ją zatrzymać przy sobie, bo są lata 50 i to co wyprawia jego żona jest nie do pomyślenia i nie wie jak powinien czy jak najlepiej na to wszystko zareagować. Czy Carol jest odpychająco pompatyczna według mnie? Nie, ale podejrzewam, że czasy w których żyje nauczyły ją jak się zachowywać i prezentować, a inne doświadczenia utwardziły być może powłokę, którą się otoczyła aby nie zostać zmieciona w pył. Ja nie widzę wyniosłej damy, ja widzę zakochaną kobietę, która się denerwuje, która bywa niepewna, która bywa niezdarna, która zawsze wychodzi do świata w nienagannym makijażu i która pociąga piwsko z butelki kiedy czuje, że nie musi w tej chwili odgrywać żadnej wyuczonej roli (żony, kobiety z wyższej klasy) a może być po prostu sobą, która podchodzi smutna i zamyślona do sklepowej lady i której nastrój nagle się poprawia kiedy zauważa, że ta dziewczyna w głupiej czapce faktycznie na nią leci, która najchętniej rozwaliłaby krzesło na głowie gościowi który wpierdziela się między nią, a jej dziewczynę. Widzę matkę, która bardzo kocha swoją córkę i ma jaja żeby powiedzieć, w latach 50 gdzie zarzuty o homoseksualizm mogłyby ją pewnie doprowadzić do zamknięcia w psychiatryku, ma jaja żeby powiedzieć - dosyć! nie dam sobą więcej pomiatać, ani krzywdzić mojego dziecka sądowymi szarpaninami. Widzę dojrzałą kobietę, która wie że żyjąc w ten sposób wcale nie będzie dobrą matką, będzie widywać córkę częściej jak się podporządkuje? Być może, ale nie będzie dobrą matką, bo będzie słaba. A Carol nie jest słaba, jest odważna, dumna i piękna.
Ten film jest wyjątkowy w tym jeszcze, że nic nikomu nie wpycha na siłę do gardła, nie ciska niczym w twarz, dlaczego film o homoseksualistach musi przepychać zawsze jakaś sprawę, pokazywać jakąś walkę o zmianę przepisó? Inaczej nie będzie wart kręcenia? To nie jest polityczny film, tylko zwykła historia o dwójce ludzi, dwóch kobietach, które spotkały się przypadkiem, o miłości która rodzi się między nimi i jak to zmienia ich życie i jak dodaje im siły. - ostatni akapit oczywiście "moim zdaniem" i jak i cała reszta w sumie, bo to tylko moja opinia. Opinia faceta (jak być może zdążyłaś zauważyć, nie jestem lesbijką, choć film mi się podobał), który zazwyczaj woli spędzić czas na maratonie "Batmana", przy piwku i chipsach, niż na jakimś ckliwym romansidle, a który teraz spędza wieczór, aby pisać o romansidle w sieci bo tak go to romansidło urzekło i zostało mu w głowie. Ciebie akurat nie urzekło - i też okej.

ocenił(a) film na 5
kontuzjowany_poeta

Oczywiście, że filmy o kwestiach mniejszości seksualnych nie musza być "branżowe" , "polityczne" i tak dalej. Rzeczywiście nie jest on nachalnie robiony pod środowisko LGBT i tego mu przecież nie zarzucam. Po prostu znam tego reżysera i spodziewałam się więcej. Jak słusznie stwierdziłeś - mnie także nie urzekł i z nikim się tu nie wykłócam, tylko wyrażam swoją dużo mniej entuzjastyczną, niż forumowej większości, opinię. Jestem zanurzona w tematyce lat '50 i realiach tej epoki, zwłaszcza w kontekście rodzącego się feminizmu i tak dalej (w powijakach, kobiety dopiero dostrzegały, że można inaczej) i może rzeczywiście ja osobiście mam wyższe, czy po prostu inne oczekiwania...Spodziewałam się wielowątkowości itd. a ta historia miłosna, której zakończenie dla mnie samej było jasne, mnie po prostu znudziła. Polecam inne filmy ukazujące restrykcyjną Amerykę z połowy wieku, jak "Uśmiech Mony Lisy" czy "Daleko od nieba" :)

Lady_Lazaruss

Rzeczywiście nie jest on nachalnie robiony, ale pod "normalnych" ludzi (niech nikt nie strzela że użyłem tego słowa, nie mam nic złego na myśli!), jako jeden z naprawdę niewielu - tym samym jest bardzo branżowy. Opiera się na książce babki z branży i w dużej mierze zrobiony jest przez ludzi z branży, stojących po obu stronach kamery. Ci ludzie podjęli ryzyko i trud, aby zrobić go tak jak należy i jak na to zasługuje, a nie tak żeby podobał się jak największej liczbie osób, a szczególnie tym "normalnym". Ale jak się okazuje trafia do dość szerokiej i różnorodnej widowni, być może dlatego że opiera się na świetnym materiale źródłowym i jest fantastycznie zrobiony? - chcę w to wierzyć.
"Carol" nie szuka usprawiedliwień, żeby przedstawić osoby LGBT szerszej widowni, która na co dzień w ogóle o takich osobach i ich sprawach nie myśli i często trzeba im pokazać palcem - wiele filmów to właśnie robi (i też dobrze), "Filadelfia", "Nie czas na łzy" - pokazuje i mówi: patrzcie, widzicie? trzeba coś z tym zrobić. A z drugiej strony często postacie LGBT w hollywoodzkich filmach istniały głównie po to aby "normalni" ludzie mogli ich żałować. Więc ciekawe, ale bardzo pozytywnie świadczące chyba o naszych czasach, że takie oczywiste dla niektórych jest tu zakończenie - bo takie jak w "Carol" długo było zarezerwowane tylko dla par heteroseksualnych, a jak ktoś szukał czegoś innego to musiał kopać głęboko.
Ten film traktuje swoje bohaterki na równi z bohaterami innych romansów. Nie robi wielkiej afery z tego, że to dwie kobiety i jak one ciężko miały, jak dobrze że jako społeczeństwo zmądrzeliśmy, poklepmy się po plecach. Skupia się głównie na nich samych, ich relacji, na trudnościach jakie muszą przezwyciężyć (a oczywiście wiele romansów jakieś ma), przeszkody na jakie natrafiają są autentyczne w związku z czasem w jakim żyją, bez nich film byłby kompletnie niedorzeczny, ale te przeszkody i walka z nimi nie przesłaniają całej historii.
Piszesz o feminizmie, realiach epoki i mówisz ze masz wyższe oczekiwania. Mówiłem wcześniej, że widziałem tylko tą kiepską kopię dostępną w sieci, ale kostiumy i wnętrza wyglądały nawet na niej doskonale i nie zauważyłem absolutnie niczego co byłoby nie na miejscu. To jest romans, a nie historia skupiona na walce o wyzwolenie kobiet, a mimo to moim zdaniem akcenty feministyczne są wyraźne i inspirujące.

ocenił(a) film na 5
kontuzjowany_poeta

Z większością się zgodę, choć nie z tym, że film jest "fantastycznie zrobiony" ;] Oczywiście, do kostiumów, zdjęć, oddania klimatu epoki się nie czepiam, wszystko tu jest poprawne. Masz rację, to jest romans, może czego innego mimo wszystko oczekiwałam po opisie? Po prostu ja tej chemii między bohaterkami i magii ich uczuć nie czuję, jak wszyscy tu piszą. Tylko o to mi chodzi. Nie twierdzę przecież, że film jest "źle zrobiony". Mnie po prostu nie porwała przewidywalna fabuła i zbyt rażące zestawienie Kopciuszka i (w tym wypadku) Księżniczki. Wszystko było jakieś takie nadęte i mało naturalne dla mnie. Ale to moje subiektywne odczucia i już w sumie nie chce mi się o tym filmie dyskutować nawet ;P Bardziej zaintrygowały mnie "Reguły pożądania" ostatnio, choć ja tam też nie widzę miłości, jak niektórzy tylko coś innego. Ale sam film genialny, nowatorski, dający do myślenia, przy tym też przepiękny wizualnie, ale w mniej konwencjonalny sposób.

Lady_Lazaruss

Jak wiele filmów okazuje się kompletną porażką, bo główna para nie skradła serca widzów? A inne mimo średniej fabuły są uwielbiane, bo bohaterowie razem rozsadzają ekran :) "Carol" dała mi obie te rzeczy, zachwyciła mnie i podniosła na duchu. Sam nie uważam, że to film bez skazy, ale chwycił mnie za serce i został mi w głowie - nie prosiłem o więcej.
"Reguły pożądania" omijam póki co szerokim łukiem, może się kiedyś nastroję.

kontuzjowany_poeta

Przeczytałam wymianę myśli między Tobą i Lady Lazaruss. To takie merytoryczne ( zwłaszcza z Twojej strony ) "za i przeciw ". Generalnie osoby ,które spodziewały się wielowątkowości,większej dawki namacalnej emocjonalności ( o,tej było co niemiara np. w Życiu Adeli ) może bardziej nieprzewidywalnego zakończenia,większego tempa "akcji" są rozczarowane. Ci, których historia ujęła swoją kameralnością,wyciszeniem emocji, napięciem w oczekiwaniu tego, co faktycznie przewidywalne było i tak jak Ty,zobaczyli ludzi prawdziwych-samotnych i rozdartych, a nie posągowych czy zahukanych są zachwyceni Carol. Tak, w warstwie fabularnej historia jak tysiące innych ,ale między pierwszym spojrzeniem bohaterek w sklepie ,a ostatnim uśmiechem Carol mamy gamę zapatrzenia,uśmiechów, zachwytów, dotknięć,milczenia,niedopowiedzeń itp.,które budują cały klimat i piękno tego filmu.Jest on zbudowany na tych wszystkich subtelnościach. Widzowie,którzy potrafią to odczuć, wchodzą w emocje bohaterek i delektują się tym filmem....innych on rzeczywiście znudzi. Cóż każdy jest wrażliwy inaczej
Wow, chapeau ba dla faceta,który między Batmanem,piwem i chipsami :))potrafił się zachwycić i dostrzec tak wiele w filmie , tak po babsku pokazującym niekonwencjonalny romans, a,la lata 50-te

melania1964

Dla zainteresowanych -myślę ,że warto przeczytać artykuł n/t życia osobistego P.Highsmith ( nie zrażać się tytułem artykułu:))
Ciekawe też w kontekście powstania "Carol "

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,10548686,Patricia_Highsmith__ Seks_z_mezczyzna___zadna_przyjemnosc.html

ocenił(a) film na 10
kontuzjowany_poeta

Zgadzam się i pozdrawiam serdecznie!

Lady_Lazaruss

Dodam jeszcze fantastyczne dialogi, żadne zdanie nie jest wypowiedziane w tym filmie bez sensu, a często ma więcej niż ten najbardziej oczywisty, jednocześnie Phylis Nagy napakowała od groma rzeczy w sumie w niewielu zdaniach i drugie tyle pozwoliła dorzucić aktorom w cichych momentach między nimi.

kontuzjowany_poeta

Podoba mi się Twoje stanowisko, posługujesz się merytorycznymi argumentami, a w dodatku przekonujesz do nich w bardzo nienachalny sposób. To miło, że "Carol" podoba się także mężczyznom. Mnie osobiście ten film bardzo zachwycił. Mam nadzieję, że zostanie doceniony podczas Złotych Globów i Oscarów. Pozdrawiam. :)