Jeżeli w artykule nie było źródła to automatycznie ten artykuł traci część wiarygodności.
Rząd mógł po prostu przyjąć taką linię, że dziennikarka nie podała źródła i rząd wątpi w to żeby takie istniało, ta pani najwyraźniej szuka rozgłosu (agenturalne sprawy załatwić po cichu). Wtedy prezydent nie stracił by wizerunku. I to lepsze niż szarpanie się.
Wyobraźcie sobie że zamiast Armstrong jest w tym filmie Macierewicz i od razu zrozumiecie o co mi chodzi. W Polsce też wielu ludzi powołuje się "na źródła których nie mogą ujawnić" i zlewa się ich i w stanach pewnie robi się tak samo ...
Istotą wiarygodności afery Watergate były DOWODY. W tym filmie porównują fabułę do Watergate a to co napisała bohaterka prędzej porównano by do wyrzyganego przez brukowca paszkwila.
Tak więc cały film nie ma sensu jakbyśmy spojrzeli na to realnie. Ale ocena wysoka bo fajnie się oglądało i istniała "logika wewnętrzna" (szkoda że nie bezwzględna... bo film chyba miał być realistyczny).
Roznic jest kilka, Macierewicz, nawet gdyby byl dziennikarzem, nagrody Pulitzera nigdy by nie otrzymal. Prawdopodobnie ona, zasluzyla sobie na szacunek wsrod czytelnikow.
Gazeta, w ktorej pracowalby, bylaby zapewne tendencyjna, jednostronna i subiektywna. W Polsce niewygodnych dziennikarzy sie usuwa, tam nawet w sadzie, broni.
Spoleczenstwo w Polsce jest inne niz w USA. Pod wieloma wzgledami im nie dorownamy, zreszta nie tylko my,
Cala sytuacja bardzo przypomina wojne w Afganistanie czy inne konflikty, gdzie USA "interweniuja".
Pierwszym, który powoływał się na zasadę ochrony źródła i to przed sądem, była Gadaś z Wiadomej Gazety a nie Macierewicz. A sprawa dotyczyła afery zmontowanej w rządzie. I jakoś Gadasia nikt do pierdla wsadzać nie zamierzał z powodu obrazy sądu czy utrudniania śledztwa. Jest oczywistą oczywistością, że Gadaś ma specjalny status w Polsce...
Moim porównaniem nie chciałem drążyć szczegółów polskich aferek - tylko przerzucić sytuacje z filmu na nasze podwórko żeby stworzyć analogię - żeby było lepiej widać o co mi chodzi :-)
Tzn dla mnie tam właśnie nie ma logiki wewnętrznej. ten świat w ogóle nie działa - nie wierzę w tę historię, jest ona wydumana. Choć problem ciekawy. Czyli tak - znana dziennikarka, nominowana do Pulitzera nie chce ujawnić źródeł przecieku ; trafia do pierdla, siedzi tam ponad rok, udziela łzawego wywiadu w tv, broni ją najlepszy prawnik w kraju, a mimo to dostaje w więzieniu łomot, jest poddawana torturom niemal, i opinia publiczna oraz środowisko dziennikarzy mają to gdzieś? Wolne żarty. Film dobrze zrobiony i zagrany , ale głupiutki
W historię nie musisz wierzyć, ale ona zdarzyła się naprawdę i co w niej istotne,to ewidentny fakt : tak wygląda amerykańska "demokracja".