Nie czytajcie przed obejrzeniem filmu.
Nie rozumiem. Gdyby główna bohaterka ujawniła kto dał jej informację nie zostałby przecież ukarany informator - dziecko. Być może zostałaby ukarana jego matka za słabe ukrywanie prawdy, ale skoro umarła to dlaczego główna bohaterka nie powiedziała od kogo uzyskała informację?
Dziwny film. Dobre, ciekawe zakończenie ale całość nie trzyma się kupy.
Moim zdaniem było jej po prostu wstyd, że w taki sposób wykorzystała dziecko.Trochę to się gryzło z zasadami jakie wyznawała i myślę, że bała się spotkania ze sporą fala krytyki za wykorzystanie takiego źródła informacji. Wyszłoby wtedy na jaw jej obłuda i w sumie podwójna moralność jaka nią kierowała. A tak została męczennicą dziennikarstwa.
W ogóle nie załapałaś o czym ta historia opowiadała. Dziennikarz nie może NIGDY ujawnić źródła swojej tajnej wiedzy, niezależnie od tego kto jest tym źródłem i czym jest motywowany przeciek - to jest kwestia WIARYGODNOŚCI dziennikarza śledczego, podstawowej rzeczy bez której dziennikarz nie jest spełniać swojej roli kontrolowania i upubliczniania nadużyć władzy. Ona nie tyle broniła tej konkretnej osoby (dziecka) ile zasady bez której demokracja staje się co najmniej kulawa.
To trochę jak z księdzem, który ma obowiązek zatrzymać dla siebie wszystko co usłyszy w zaufaniu w konfesjonale - poszedłbyś do takiego się wyspowiadać gdyby wcześniej zdarzyło się temu księdzu przekazać innym Twoje "grzechy" i problemy? Gdy np jako nastolatek zwierzasz się z czegoś co później ksiądz, być może nawet w dobrej wierze, przekazuje Twoim rodzicom?
No i dzięki za posta, napisałeś to co ja bym napisał.A że jestem tak zawiany że muszę zamykać jedno oko żeby ostro widzieć i nie wiem co by wyszło dziękuję za wyręczenie.Duże piwo PEACE
O co chodzi w filmie nie wie nawet scenarzysta, może reżyser wie, ale nikt więcej. To jest raz. Dwa, że nigdy nie mogła bez szkody dla dzieca ujawnić, że to właśnie ono pośrednio przyczyniło się do śmierci własnej matki. Trzy, i kończę, że prawo rzecz święta i jak Ameryka niszczy podstawy demokracji to ten film pokazał na pewno.
Nie zgadzam się z takim podejściem. Skoro wszystkich obowiązuje prawo, to wszystkich i dziennikarzy także. Zakładając, że ktoś ujawnia dane agentów służb specjalnych (a takie służby mają dbać o interesy najwyższego rzędu), to jest zdrajcą. A ukrywanie zdrajcy też jest zdradą. Oczywiście w filmie się to rozmywa z uwagi na to, kto był tym informatorem, ale nie możemy się ograniczać tylko do filmu i kategorycznie stwierdzać, że dziennikarze mają prawo by nie ujawniać danych informatorów - nie, gdy gra toczy się na szczeblach, których ci dziennikarze, ani ciemna masa, do której oni piszą, nawet nie dostrzegają, to należy dbać o te szczeble, a nie idealistyczne koncepcje.
Albo ujmę to tak: "ludzie mają prawo wiedzieć, że ich sąsiad jest agentem CIA, a agenci kontrwywiadu z np. FSB mają takie pobożne życzenia" (w końcu czyjeś ideały właśnie oszczędziły im pracy)...
ale ja nie pisałem, że dziennikarzy ma nie obowiązywać prawo czy też, że dziennikarz ma prawo zawsze i wszędzie odmawiać ujawnienia źródła swych informacji - napisałem, że dziennikarz nie może nigdy ujawnić swego źródła bez uszczerbku czy wręcz zniszczeniu swej wiarygodności jako dziennikarza i tyle. Inna sprawa, że odnosiłem się w dużej mierze do sytuacji przedstawionej w filmie traktując jako przykład ogólnej tendencji.
Oczywiście kwestia tzw. "bezpieczeństwa narodowego" to wyższa szkoła jazdy (to pojęcie jest zresztą często używane jako słowo wytrych, którym można bez konsekwencji prawnych wyważyć wszelkie "demokratyczne" drzwi, również te zwykłe do mieszkań zwykłych obywateli...) i z pewnością anonimowość i co za tym idzie bezpieczeństwo tajnych agentów jest sprawą nadrzędna ale czy za to, że jest przeciek odpowiada dziennikarz? Uważam, że nie i choć jest oczywiste, że dziennikarz nie żyje w próżni i w swoich decyzjach oraz publikacjach musi uwzględniać wszystkie efekty swoich działań, również pod kątem zwyczajnie moralnym, tzn czy komuś niewinnemu nie wyrządzi krzywdy i itp ale podstawową odpowiedzialność w takich sprawach powinni ponosić ludzie z instytucji prowadzącej danego agenta czy sprawę a dziennikarz musi kierować się dobrem społecznym i jeśli wykrywa aferę na szczytach władzy i to publikuje to odpowiedzialnym za wszystkie tego efekty są Ci którzy aferę rozkręcili a nie dziennikarz, który demaskując aferzystów siłą rzeczy ujawnia dane agenta (w filmie była to konkretna afera z decyzją prezydenta, wojną na podstawie niejasnych przesłanek itd). Ja tak to widzę, ale przecież dobrze wiemy, że kwestię tzw. "bezpieczeństwa narodowego", wywiadu, tajnych agentów itp żyją własnym, osobnym życiem, często poza wszelkimi regulacjami prawno-formalnymi, poza wszelką kontrolą społeczną, taka już ich natura i jednej mądrej odpowiedzi czy zasady w tej materii nigdy nie będzie.
Na przykładzie filmu - prezydent oszukuje naród i wysyła do Wenezueli wojsko pod fałszywym pretekstem (nie pamiętam w tym momencie na jakiej zasadzie w USA może on wypowiadać wojnę, ale może nawet w tym momencie łamie prawo, co prowadziło by go pod Trybunał Stanu), a już na pewno łamię swoją przysięgę...
A to czemu dziennikarka nie zdradza swojego informatora wyjaśnia jej adwokat przed Sądem Najwyższym. Ujawniając informatora straciłaby wiarygodność i nikt więcej by się z nią i jej gazetą nie podzielił poufnymi informacjami. A wtedy skąd byśmy się dowiedzieli o nadużyciach władzy?
Tu nie można uogólniać, bo każda sprawa jest inna. To faktycznie "wielka gra", ujawnienie danych agentów to narażenie ich życia i zdrada stanu, ale moim zdaniem jeśli zdrady stanu dopuszcza się władza, to taka zdrada stanu by to ujawnić może być zasadna.
To tak jak z generałem Kiszczakiem. Zdradził swój kraj, a raczej władzę, która sama w jego mniemaniu zdradzała naród, który powinien i w demokracji jest suwerenem.
Ona nie złamała prawa. Pierwsza poprawka do konstytucji USA pozwalała jej nie ujawniać źródła. Bezpieczeństwem narodowym rząd próbował zasłonić się uchylając działanie pierwszej poprawki. Czyli "mamy konstytucję ale czasem ona nie obowiązuje". Ona chroniąc informatora miała na pewno wiele powodów ale chroniła też prawo do tego, żeby rząd nie uchylał konstytucji kiedy mu ona nie jest wygodna. Jeżeli konstytucja się nie podoba to należy ją zmienić a nie uzasadniać wyjątki od jej stosowania. Konstytucja to dokument i prawo nadrzędne - żaden podrzędny dokument nie może jej uchylać. A rząd wraz z sądami od najniższej do najwyższej instancji zasłaniając się słowem wytrychem nie stosował się do niej.
Myślisz że federalni, sąd, wydawnictwo gazety, etc. łyknęliby bajeczkę o informatorze-dziewczynce? Zresztą historia z drugim informatorem też wydaje się mało wiarygodna (podchmielony koleś na barbecue wyjawia sekretne informacja o agentce CIA). Dziennikarka nie chciała ujawnić swojego źródła, nie tylko z zasady (etyki dziennikarskiej - dotrzymanie słowa) lecz przede wszystkim miała w tym nadrzędny cel, mianowicie że za tzw. "bezpieczeństwem narodowym" (niezły zresztą frazes dla ludzi o miałkich mózgach) kryje się tak naprawdę ukrywanie, manipulowanie informacjami, a więc zatajanie prawdy (przykład rzekomej produkcji broni chemiczno-biologiczna w Iraku). Pobyt w areszcie następnie osadzenie w więzieniu (rozłąka z rodzinną) były dla dziennikarki czymś, czego za żadną cenę nie chciała, lecz za przeciwstawienie się zakłamaniu, systemowi przyszło jej zapłacić wysoką cenę - bo taka jest CENA PRAWDY.
Pytanie w tym poście jest proste: "... ale skoro umarła to dlaczego główna bohaterka nie powiedziała od kogo uzyskała informację?" Nie rozumiem więc dlaczego inni piszą o życiu, prawie itp. W tym filmie jest konkretny przykład i chodzi o dziecko, którego matka została zamordowana przez to, że główna bohaterka w prasie ujawniła, że jest ona agentką. ... odpowiadając na pytanie dlaczego Rachel Armstrong nie ujawniła, że informatorem było dziecko agentki, odwołam się do filmu. W scenie gdy jej adwokat namawiał ją do ujawnienia danych informatora, Rachel Armstrong powiedziała: cyt. "Gdybym wiedziała, że ten artykuł rozdzieli mnie z Timmym, może bym tego nie zrobiła. Ale stało się. Nie ma odwrotu. Mojemu synowi nic nie będzie. Ray jest świetnym ojcem. Timmy'emu nic nie będzie w przeciwieństwie do mojego informatora, który będzie obwiniany o śmierć Eriki Van Doren." To ostatnie zdanie jest odpowiedzią dlaczego nie ujawniła danych tej dziewczynki ... dziecka, które straciło matkę, ale nadal było nieświadome, że to przez jej gadulstwo matka nie żyje, a jakie życie to dziecko by miało gdyby Rachel Armstrong powiedziała prawdę?
Przeczytałem wszystkie wypowiedzi, poruszano w nich sprawy bespieczeństwa narodowego, etyki zawodowej, moralnej , osobiste, etc,etc,,,
Lecz Twoja odpowiedz Peewit na pytanie zadane przez aag_ w , jest krótka, logiczna w pełni wyczerpujaca i zamykająca jakąkolwiek dalszą dyskusję na ten temat. Bravo.!
pozdrawiam
Jest jedno ale: dziewczynka i tak zorientuje się prędzej czy później z jakiego powodu zginęła jej matka. Sprawa była głośna, dziewczynka nie powinna mieć problemu ze skojarzeniem faktów i prędzej czy później poskłada wszystko do kupy. Moim zdaniem chodziło jednak o ideę.
Właśnie obejrzałam ten film...
Właśnie tak jak komentujesz i ja wysuwam takie same wnioski.
Film niezwykle ciekawy.
Chciałoby się, żeby i u nas byli tacy dziennikarze.
jak Ty oglądałeś film ? O co głównie chodziło w filmie ? O zasady. Nie ważne dziecko czy agent CIA. W przypadku gdyby powiedziała, że dowiedziała się od dziecka ( a raczej wywnioskowała i się domyślała co potwierdził to potem potwierdził jej domysły jeden agent. ) ucierpiała by wtedy matka ponieważ od niej dziecko miało informacje. Czegoś w tym filmie mi brakowało ale ogólnie było nieźle !
To po co w ogole zabierasz glos?
W samym pytaniu pada:
"(...) Gdyby główna bohaterka ujawniła (...)"
GDYBY = czyli wszyscy wiemy, ze NIE ujawnila.
naucz się czytać ze zrozumieniem " Gdyby główna bohaterka ujawniła kto dał jej informację nie zostałby przecież ukarany informator - dzieck" co z tego wynika ?
Sam sie naucz czytac ze zrozumieniem.
"GDYBY = czyli wszyscy wiemy, ze NIE ujawnila."
Czy tu widac slowo "NIE"?
Co wynika? Ze nie ujawnila idioto. To samo juz napisalem raz. A skoro na dodatek jeszcze piszesz,. ze nie pamietasz to po co w ogole zabierasz glos?
IMHO glabem jest ten, ktory nie potrafi czytac ze zrozumieniem i kaze innym uczyc sie a nie ten, ktory rozumie stwierdzenie i je tlumaczy jak dziecku.
To tak jeszcze prosciej:
http://pl.wiktionary.org/wiki/gdyby - przyklady
Powodzenia na maturze, wieczorowo oczywiscie.
PS. Literowac to ty powinenes, piszac "inforamtora", chyba, ze to jakies nowe slowo.
Od początku przeczuwałam, że to córka Erici wyjawiła Rachel informację odnośnie matki. Także dla mnie bez szoku. Bądź co bądź sama jest sobie winna. Zachowała się jak typowa hiena dziennikarska. I nie oszukujmy się, wykorzystała do tego małe dziecko. Przynajmniej miała na tyle honoru i odwagi, żeby zapłacić za swoją decyzję
Hiena dziennikarska? Chyba nie rozumiesz fabuły filmu. Tu nie chodziło o pierwszy lepszy news czyimś kosztem. Chciała ujawnić nadużycia ze strony białego domu. Wiedziała, że wiąże się z tym duże ryzyko.