Wątpliwości co do poziomu filmu "Centurion" mogą zrodzić się już na samym początku seansu, kiedy to wyświetla się logo "UK Film Council" jako jednego z głównych producentów obrazu. Wspomniany wyżej fakt w połączeniu z podjętą przez twórców tematyką (interpretacja wydarzeń historycznych) mogą zwiastować film ugrzeczniony, nudnawy i o jakości zbliżonej do produkcji telewizyjnych (a la koszmarki od Discovery Channel). Całe szczęście w proces tworzenia filmu wmieszało się również Warner Bros. które sypnęło zapewne nieco grosza i uratowało "Centuriona" od zupełnej porażki.
Tak czy inaczej, powstał film do bólu przeciętny. Historia ukazana w "Centurionie" nie zaskakuje niczym szczególnym, do tego nie ma w sobie żadnego ładunku emocjonalnego i w konsekwencji nie porywa widza. Ot, opowiastka o legionie rzymskich wojowników tułających się z miejsca na miejsce, koszących po drodze więcej przeciwników niż rolnik zboża w okresie zbiorów. W dodatku w momentach gdy odrobina patosu mogłaby wpłynąć pozytywnie na odbiór wydarzeń (patrz "Gladiator"), twórcy jakże zręcznie uniknęli wprowadzenia tego typu momentów na rzecz dość szybko wkradającego się uczucia znużenia.
Pomimo miałkiej historii, film broni się przyzwoicie nakręconymi scenami pojedynków. Swoista eskalacja przemocy wywindowana do maksimum wyróżnia "Centuriona" na tle innych produkcji tego typu. W produkcji Marshalla dokładnie widać brutalność i okrucieństwo bitew - członki latają na lewo i prawo, na pierwszym planie przedstawiona jest dekapitacja nieszczęśnika mocarnymi cięciami, wszystko zaś podane w hektolitrach sztucznej posoki. Jeśli chodzi o pojedynki, to "Centurion" w tym aspekcie unika tematów tabu, dobitnie obrazując barbarzyństwo żołdaków. Szybki, niemalże teledyskowy montaż, brak cenzury oraz wyraźne ujęcia - w/w elementy mają prawo się podobać. Co prawda ilość przelewanej krwi zahacza nieco o granice dobrego smaku, niemniej ich nie przekracza.
Postacie idealnie wręcz wkomponowują się w fabułę, gdyż są (w większości przypadków) równie nijakie. Przez słabo nakreślone charaktery protagonistów, widz nieszczególnie przejmuje się ich losem; ot, tu ktoś ginie a gdzie indziej z kolei ktoś inny kogoś morduje...Nawet dobrze dobrani aktorzy trzymający poziom na niewiele się zdają.
Podsumowując, "Centurion" to film na wskroś sztampowy. Zabrakło pomysłu, zabrakło również i dramaturgii; jedynie sceny pojedynków zasługują na uwagę ze względu na swoją dosłowność w przedstawieniu orgii brutalności dominującej na bitewnym gruncie. Niestety, "Centurion" to typowy średniak; film z drugiej ligi, stojący w jednej linii z równie przeciętnym "Tropicielem". Obejrzeć i zapomnieć.
W telegraficznym skrócie: rzymscy wojownicy walczący o honor; sztampa i nuda wymieszana z niemalże przesadną brutalnością potyczek; dla zabicia czasu można spróbować.
Ogółem: 5/10.
Bardzo ciekawa i zgrabnie napisana recenzja. Mam jednak pytanie co do poziomu gry akorskiej, bo nie napisaleś o niej za dużo. Ciekawi mnie szczególnie Fassbender, w sumie dla niego obejrzałabym film. Widziałam z nim dwie produkcje jak dotąd i w obu się wykazal, więc chciałbym coś więcej z nim zobaczyć. Czy warto "Centuriona"?
Szczerze? Dla samej gry aktorskiej nie warto - jak już wspomniałem, aktorzy trzymają poziom, niemniej ogólna jakość produkcji obniża walory ich kreacji, do tego sztampowe charaktery bynajmniej nie pomagają Fassbenderowi i reszcie ekipy wykrzesać wiele ze swoich postaci.
"Centurion" to film do obejrzenia (o ile w ogóle) za darmo - najlepiej pożyczyć z biblioteki/od znajomych. Za nic w świecie nie polecałbym wypożyczenia w/w produkcji za pieniądze - ostatnio wyszło sporo lepszych i ciekawszych pozycji.
Pozdrawiam.
Dobra recenzja, sporo trafnych argumentów, jednak mimo wszystko twoja ocena "Centuriona" wydaje mi się trochę zbyt surowa. To klasyczny rozrywkowy zabijacz czasu, gdzie nie chodziło raczej o szczególnie wymyślną fabułę i zaskakiwanie nowatorstwem, ale o akcję i przygodę i to właśnie dostajemy. Wiele można temu filmowi zarzucić, ale na pewno nie nudę, bo akcja toczy się wartko i dzieje się sporo - oczywiście jak na film jednowątkowy, oparty na prostym schemacie. Moim zdaniem Marshall i tak wycisnął z tego schematu co mógł i w efekcie otrzymaliśmy całkiem zgrabnie skręcony, przyjemny dla oka obraz, z fajnym klimatem i sporą dawką brutalności, co należy zapisać filmowi na plus, zważywszy na realia w jakich toczy się opowieść. Co do bohaterów - tu również zarzut "sztampy" mnie nie przekonuje. To nie muszą być jakieś arcyciekawe charaktery - ważne, by zaznaczyli swoją obecność, a w "Centurionie" udaje się to nawet postaciom z dalszego planu. Grupa ocalałych żołnierzy IX legionu to klasyczna ekipa "twardych kolesi" z wielu podobnych filmów - nakreśleni kilkoma wyrazistymi kreskami, o gębach zakapiorów dzięki czemu zapadają w pamięć, podobnie jak kilka postaci z wrogiego obozu Piktów - niema przewodniczka czy nawet ta blond laska, co strzelała z łuku - choć była tylko w kilku scenach i wypowiedziała może jedno zdanie, to zapamiętałem ją bardzo dobrze.
Ogólnie film oceniam pozytywnie - zgrabne połączenie kina przygodowego z wątkami historycznymi a nawet elementami 'survival horroru', brak patosu i dużo malowniczej rzezi na tle majestatycznych krajobrazów ;) Jak dla mnie idealny film na sobotnie popołudnie :)
Niestety, z mojej strony odczucia do "Centuriona" wyglądają zgoła odmiennie - gdyby nie sceny walk, wynudziłbym się jak mops podczas seansu i pewnikiem wpadłbym w objęcia Morfeusza. Tylko odcinane od czasu do czasu kończyny i czerwień posoki zalewająca ekran trzymały mnie przytomnego przed ekranem.
Po ponad 2 tygodniach od seansu nie pamiętam z filmu prawie nic - dosyć dobitnie świadczy to o bezpłciowości dzieła...
Oczywiście Twój punkt widzenia potwierdza teorię, że są gusta i guściki. Absolutnie nie atakuję Cię za sympatię do "Centuriona", wskazuję tylko, iż do mnie owa produkcja nie przemawia. Seansu nie żałuję, ale raczej też nigdy go nie powtórzę.