Film jest lepszy i ciekawszy wizualnie niż typowe produkcje serwowane przez polskie kina. Niestety nie wznosi się na wyrzyny. Lepszy niż "Dom latających sztyletów", ale bez porównania gorszy od "Hero". Fabuła jest właściwie prosta i niestety przewidywalna. Zupełnie bez zaskoczeń. Drażnią również niektóre sceny walki, wplatane bezsensownie w akcję, lizusowski ukłon Zhanga w stronę pewnego rodzaju widowni, która od filmu wymaga przedewszystkim tego. Bo bez odpowiedniej ilości efektów specjalnych film nie ma sensu, czy tak? Za to gra aktorska na poziomie. Wszyscy bohaterowie są szaleni i żaden nie odnosi zwycięstwa, wszyscy są winni i zepsuci. Taka klasyczna tragedia, krwi i trupów jak u Williama Trzęsidzidy. Osobiście trochę się zawiodłam, mimo to polecam.
A jeszcze lepiej zamiast tego obejrzeć np. "Tytusa Andronikusa".