PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=222415}
7,4 4,2 tys. ocen
7,4 10 1 4169
Chalte Chalte - Blisko siebie
powrót do forum filmu Chalte Chalte - Blisko siebie

W ramach tajnych (jak zdradziłem to już nie tajnych) eksperymentów, które prowadzę, postanowiłem, że obejrzę film z każdego kraju, jaki istnieje. Ot, tak se właśnie postanowiłem. Doszedłem do Indii i w tym przypadku z namiarem nie było większych problemów, wręcz rozpływałem się w możliwościach i alternatywach. Pyknąłem se na chybił-trafił "Coś tam coś tam - blisko ciebie". No ok. Może być "Coś tam coś tam - blisko ciebie" - pomyślałem se

Łooo rany. Co za film. Mamy tu jakieś piosenki, tańcują, śpiewają, przeciągają przy tym śpiewaniu jak jakieś dziwaki. Robią przy tych wszystkich wygibasach jakieś strasznie głupie miny i gesty. No kicz taki, że nie wiem. Kicz taki, że jak się to ogląda to aż tak głupio się człowiekowi robi. Tak se to oglądam i se tak myślę "eksperymenta ci się zachciało". Film masakra.

W tych Indiach to w ogóle jest jakaś ambitna kinematografia? Czy we wszystkich tańcują i śpiewają i pan z wąsami? Bo na Arubie, w Azerbejdżanie i Korei Północnej to już się dowiedziałem, że jest ambitna kinematografia.

Ale wiecie co. Coś czuję, że jak trafię do piekła - bo przeca gdzie ja mogę trafić? - to idę o zakład, że na bank będę zmuszony obejrzeć wszystkie 345 tysięcy filmów jakie tam powstały. To będzie hardcore.

ocenił(a) film na 7
Piotrek4

Oczywiście, że w Indiach jest ambitniejsza kinematografia, jak chyba w każdym kraju. Spróbuj poszukać filmów Vishala Bhardwaja (np. "Maqbool" - ekranizacja "Makbeta", "Omkara" - ekranizacja "Otella" - polecam!, "Kaminey"), Anuraga Kashyapa (np. "Black Friday", "No Smoking", "Dev D."), Aparny Sen (np. "15 Park Avenue", "Pan i Pani Iyer"), Anushki Rizvi ("[Peepli] live") czy Kiran Rao ("Dhobi Ghat"). Z bardziej mainstremowych filmów, to polecam "Chak de! India" i "Gwiazdy na ziemi" (jeśli lubisz filmy, w których główną rolę gra dziecko). W części tych filmów również tańczą i śpiewają, ale zazwyczaj piosenki albo są tłem, albo są organicznie wpasowane w fabułę, tak, że nie ma gwałtownych zmian scenografii czy odjechanych kostiumów.

PS Na tym wątku (http://bollywood.pl/temat.php?id=28&str=1) znajdziesz jeszcze trochę innych propozycji :)

ocenił(a) film na 7
Irmgarda

PS Zapomniałam jeszcze o Mani Ratnamie - tu filmy takie jak "Bombay" czy "Yuva".

ocenił(a) film na 2
Irmgarda

wow, dzięki. Bo trochę pooglądałem tego bollywoodu ostatnio i - wybacz mi jeśli jesteś fanką tego kina - ale jak dla mnie to jest to po prostu przypałowe. Ale sprawdzę te pozycje, bo ambitne kino i kraj Indie to na razie wydaje mi się antonimem. (nie mylił z Antonim). To tak choćby z ciekawości (o Kaminey to coś słyszałem, nie wie czemu ale zapomniałem o tym filmie).

Dzięki wielkie za tego posta.

ocenił(a) film na 7
Piotrek4

Spoko, zdaję sobie sprawę, że kino bollywoodzkie jest specyficzne i nie wszystkim musi się podobać. Ja też teraz do tych filmów podchodzą inaczej niż na samym początku mojej nimi fascynacji - np. "Chalte Chalte" oglądałam właśnie jako jeden z pierwszych, byłam nim zachwycona i spłakałam się na końcu tak, że ekranu nie widziałam. Ale teraz bym przez niego najprawdopodobniej nie przebrnęła, mimo że lubię tego typu filmu, jak i dwójkę głównych aktorów, bo ta estetyka już mi się opatrzyła.

"Kaminey" polecam, bardzo porządne kino.

PS Nie podobało Ci się "Zranione serce"? A to taki fajnie przegięty film jest ;)

PS 2 Możliwe, że zainteresuje Cię film "D jak Deshu" (jest u nas dostępny).

ocenił(a) film na 6
Piotrek4

Polecam http://www.filmweb.pl/Monsunowe.Wesele

ocenił(a) film na 2
ulla

Ale to jest koprodukcja. To będzie się chyba nie liczyło. Inne państwa nie mogą przeszkadzać hindusom na etapie produkcyjnym. Potrzebuje czystych Indii (ale to też kiedyś luknę)

ocenił(a) film na 6
Piotrek4

lol rozbawiła mnie twoja wypowiedź

Piotrek4

Indie... tam panuje zupełnie inna kultura. Nie można na filmy indyjskie patrzeć "okiem Europejczyka".
A tak z drugiej strony, jeśli się zabiera do podobnych eksperymentów, to sugerowałabym (oczywiście to jest moje zdanie) najpierw trochę zapoznać się właśnie z kulturą danego kraju. Zainteresować się historią jego kinematografii.
Np. indyjskie poczucie kiczu jest inne niż nasze. Poza tym, tam kręci się filmy po to, by widzowie mogli oderwać się od rzeczywistości (szarej i smutnej) i utonąć w kolorowym, a czasem nawet bajkowym świecie. Przeżyć swoistego rodzaju katharsis.
Przepraszam za ten wywód. Jestem wielką fanką bollywood i znajduję ogromną przyjemność w oglądaniu filmów tego typu, ale pod warunkiem, że włączając play wyłączam swoje zachodnie myślenie.
Oczywiście każdy ma inny gust. Ja osobiście UWIELBIAM bollywood.

ocenił(a) film na 2
NishaKapoor

Ok, tylko nie wiem jak można "przestawić" się na inne myślenie? Jak mam to zrobi? To tak jakby na siłę wmawiać sobie, że lubi się ogórkową podczas gdy jej sie nie lubi.

Nie zapominaj również, że kicz w kinie indyjskim to nie tylko estetyka, ale także warsztat: aktorstwo, efekty, sposób kręcenia, a także budżet. No i rzecz najważniejsza, istnieją filmy indyjskie, które są całkiem "normalne", poważne, solidnie zrobione, co tylko powiększa postrzeganie ich kinematografii, kontrast pomiędzy kinem naprawdę dobrym, a tym co w większości w Indiach się widzi.

Piotrek4

Nie chodzi mi o to by sobie coś wmawiać. Po prostu to jest inna rzeczywistość. Filmy bollywoodzkie są tworzone tak, by każdy mógł iść do kina, obejrzeć i zrozumieć. W Indiach żyje wiele ludzi niewykształconych i to oni bardzo często zaludniają sale kinowe. A widz trochę obeznany z kulturą, może znaleźć przyjemność w odczytywaniu symboli, nawiązań, które pojawiają się w każdym filmie.
Oczywiście piszę o kinie BOLLYWOODZKIM.
Powinniśmy odróżniać je od kina indyjskiego. Kina ''dla elit". Wśród kinematografii indyjskiej, ale nie bollywoodzkiej, możemy szukać tzw. ambitnych pozycji.

ocenił(a) film na 2
NishaKapoor

Ale nie, chodzi mi o to, że w poprzednim poście napisałaś, że mamy na kino boolywoodzkie nie patrzeć "okiem Europejczyka". I się pytam jak ja mam to zrobić.

Siadam do seansu, naciskam play, widzę pierwszą kiczowatą scenę... no i co dalej.

Bo ja kompletnie nie kapuje jak mam patrzeć na coś nie przez pryzmat swoich odczuć, swojego systemu wartości itp. Jeśli bym to porzucił zdradziłbym siebie, a właściwie - tak jak napisalem - zacząłbym siebie oszukiwać, czyli zaczął sobie coś właśnie wmawiać.

Piotrek4

Hm... Chyba nie potrafię tego wyjaśnić.
Po prostu takie filmy trzeba lubić by móc je oglądać. ;)