Film i klimatem, i sposobem kręcenia przypomina mi "Ostateczne rozwiązanie" BBC/HBO (orównanie jest mocno ciężkie, bo i tematyka to poniekąd sprawy ostateczne dla giełdy i rynku...).
Dla mnie "Margin Call" to film-miażdżyciel - niby nie dzieje się wiele, ale to co jest między słowami, krzywych uśmiechach, gestach to aktorski majstersztyk. Trochę "teatr telewizji" zamknięty w szklanym wieżowcu, do tego tragedia szekspirowska (zresztą co chwila pojawiają się sformułowania typu "rzeź", "bez litości", "bloodbath", itd.). Jeśli ktoś wymaga tzw akcji w znaczeniu łopatologicznym i w holiłódzkim stylu tłumaczeń "co poeta miał na myśli" to zaśnie z nudów.
Świetne role (nawet te drobne, poboczne; nie mówiąc o świetnym Ironsie i Spaceyu), każda postać może nakreślona grubą kreską i bez zbędnych subtelności, ale przy takiej jednowątkowości filmu to się sprawdza. I przez to "Margin Call" jest naprawdę ostry i wali w głowę jak młot. Jest dzieciak (Badgley) zepsuty przez swoje zarobki, ale jednak pochlipujący w efekcie dzieciak. Jest bezwględny szef-szatan (Irons), wcielone zło. Jest likwidator-maszyna, bezwzględnie prujący na przód i nie oglądający się za siebie (Baker). Wreszcie lider szeregowców, pionków (Spacey), z resztkami tzw "duszy", która się objawia w miłości do swojego psa i skrupułach przy "ostatecznym rozwiązaniu". Jednak i on się daje kupić, pieniądz rządzi. Zaskakująco dobra jest Demi Moore, twarda babka i matematyczny mózg, który w efekcie pozwala z siebie zrobić ofiarę merytorycznie odpowiedzialną za całe zło.
Świetny jest klimat odrealnienia, odklejenia od rzeczywistości tego zamkniętego światka obracania abstrakcyjnymi milionami. Zawrotnych karier, wydawania setek tysięcy na prostytutki i fajne auta. Trochę mękolenia na temat "zwykłych ludzi" i gloryfikowania pracy rąk, ale w sumie dla wzmocnienia kontrastu nie wypada to dla filmu źle.
Dobrze się poprzedni rok zamknął filmowo, bardzo dobrze :)
Podpisuje się pod tym. Film ma świetny klimat, na przez półtorej godziny czujesz się jak członek tej "firmy". Odczuwasz nadchodzący kryzys na sobie, czytasz między słowami aktorów, dramatyzm sytuacji dotyka i ciebie. Jednak nie każdy może w ten sposób odbierać film. Osoby, które nigdy się choć w niskim stopniu nie interesowały tą tematyką, z pewnością się rozczarują i wynudzą na filmie. Ode mnie mocne 8/10, jeden z najlepszych filmów 2011 roku.