Z tym że to film trochę o niczym. Nie ma w nim akcji, ale nie usypia się. Nie ma porywającej muzyki, ale nie jest też cicho w nim. Młodzi aktorzy bez zarzutu, starzy wyjadacze na swoim poziomie. Czego zabrakło? Jakiejś poważniejszej intrygi. A tak mamy kluczową decyzję o tym czy sprzedać akcje czy nie sprzedać. To trochę za mało. Jeremy Irons to jednak gość którego warto oglądać zawsze i wszędzie.
Film jest o niczym? Powinieneś dostać zakaz chodzenia do kina na rzeczy inne, niż superprodukcje, bo ten film ma ogromną ilość treści. Nie ma w nim akcji? No błagam Cię. Na Bourne'a nie poszedłeś, ten film nie jest o laniu po ryju i wybuchach, tylko o życiu. Zresztą w scenie zebrania Ironsa ze swoim zarządem jest więcej akcji niż w tym całym sensacyjnym gównie. Zabrakło poważnej intrygi? Czyli według Ciebie krok, który rozpoczął kryzys gospodarczy, to nie jest rzecz, którą można uznać za poważną intrygę? A co jest poważne? Romans w debilnych filmach z TVN-u? Przecież ten pieprzony kryzys hula do dziś. Ta kluczowa decyzja, która na Tobie nie robi wrażenia ma PRAWDZIWE znaczenie. Widać, że brak kompetencji intelektualnych filmowi nie pomaga i po wszystkich tych mniej lub bardziej durnych filmach o wybuchowych herosach, dostają pod nos coś ważnego o świecie i ni cholery tego nie kumają.
Przeceniasz ten film. CO do kryzysu gospodarczego jest tyle opinii, że to jest jeden z punktów widzenia. I uważam, że dobrze że takie filmy powstają. Po prostu film sam w sobie nie porywa, mimo że temat jest fascynujący. Niepotrzebnie się tak unosisz i od razu wysyłasz ludzi na MIssion Impossible czy filmy TVNu, których zresztą nie oglądam. Tak nie można dyskutować, jak Ty to robisz.
PS NIe powiedziałbym żeby Irons żebrał w tej scenie, bo on jakoś nie musiał ich specjalnie przekonywać (ok, koleśgrany przez Spaceya jest tutaj właściwie wyjątkiem). Wszyscy wiedzieli, że muszą nagiąć swoją moralność, żeby nie dostać samemu po dupie. Stąd może ta chciwość?
Na wstępie przepraszam za moje złe i nadmierne emocje. Może faktycznie przeceniam ten film i bez wątpienia jest to tylko jeden z punktów widzenia na kryzys. Uważam jednak, że reżyser nie twierdzi, że rzecz jest uniwersalna. O Ironsie pisałem o zebraniu i oczywiście masz rację, że nie żebrał. Był władczy i opanowany. Tak czy inaczej mamy różne oceny tego filmu, bo dla mnie właśnie ta poważna intryga istnieje i tak jak pisałem - dylemat czy sprzedać te nieszczęsne MBS, czy nie, był ogromnie ważny, praktycznie dla każdego z nas, bo skutki jakoś tam do dziś odczuwamy. Może to kwestia tego, że nie szukam w kinie spektakularności i dla mnie taki z pozoru drobny szczegół jest dużo wart. Dla mnie dobry film, ale jak patrzę na Twoją jego ocenę, to też uznałeś go za przyzwoity, tak więc chyba aż takiego gigantyczne rozdźwięku w ocenie między nami nie ma. Pozdrawiam.