„Chciwość” to film, któremu nie wróżę sukcesu kasowego. Na pewno jego twórcy nie brali pod uwagę gustu typowego amerykańskiego widza, którym, według zapewnień Woody’ego Allena, jest 14 – letni Portorykańczyk. Jestem zdania, że osoby, które dobrze bawiły się na „Incepcji” i „Avatarze”, w tym przypadku nie znajdą dla siebie zbyt wielu atrakcji. Z pewnością też nie dla takich filmów jak pełnometrażowy debiut J.C. Chandora stworzono technologię 3D. Z jakim filmem mamy zatem do czynienia?
Na pewno nie jest to typowy film hollywoodzki. W trakcie seansu zastanawiałem się, z czym kojarzy mi się ten emocjonalny i wizualny chłód, dystans, powolne tempo narracji, a także brak forsownych manipulacji sympatiami i emocjami widza. Na pewno kino europejskie, na pewno nie to najnowsze. Wreszcie znalazłem – Krzysztof Kieślowski. Przede wszystkim film „Niebieski”, w mniejszym stopniu „Czerwony”. Nie jestem jakimś szczególnym fanem filmów Kieślowskiego, ale miło zaskakuje odnalezienie takiej właśnie analogi w przypadku nowości z USA.
Opowiedziana przez J.C. Chandora historia jest niewątpliwie interesująca. Oto mamy wielki bank inwestycyjny (zapewne wzorowany na osławionym Lehman Brothers) w przeddzień kryzysowego tąpnięcia w 2008 roku. Wiadomo już, że napompowane do granic absurdu ceny nieruchomości zaczynają spadać. W międzyczasie ryzykowne kredyty hipoteczne powiązano w poręczne pakiety i z inną etykietą wypuszczono w świat, jako całkowicie nowy i zupełnie pewny produkt. Szefowi „z samej góry” mechanizm ten jest w którymś momencie łopatologicznie wytłumaczony - z korzyścią i dla niego, i dla widza. W takim momencie trzeba szybko zdecydować: sprzedajemy śmieci – dopóki są jeszcze cokolwiek warte, czy zachowujemy się fair i zostajemy z ręką w nocniku? Obydwa wyjścia to katastrofa, ale to pierwsze pozwala przynajmniej w ostatniej chwili zebrać z rynku ostatnie, przedkryzysowe miliony. Chociażby za cenę reputacji, wiarygodności, etc.
Charakterystyczne, że im szczebel decyzyjny wyższy, tym decyzja o brudnej grze zapada łatwiej. Wątpliwości najmłodszych stażem pracowników częściowo podzielają ich szefowie średniego szczebla, ale już „szef szefów” wykazuje zdecydowanie godne czekisty, zręcznie korzystając z takich narzędzi jak kij, marchewka i kozioł ofiarny. W roli bezdusznego twardziela nie widziałem Jeremy’ego Ironsa od czasu „Domu dusz”. Tutaj wypadł równie przekonująco. Z kolei jako sprzedawca z sumieniem bardzo dobrze sprawdził się niezawodny Kevin Spacey. Natomiast nerwowa, hamująca agresję Demi Moore prezentowała się jak ciemnowłosa wersja Moniki Olejnik. Pozyskanie takich gwiazd do skromnej produkcji za 3 mln. USD niewątpliwie jak najlepiej świadczy o debiutującym reżyserze.
Mam nadzieję, że pewna ascetyczność filmu nie wynika tylko z ograniczeń budżetowych. Tę nieczęsto spotykaną powściągliwość, skupienie – można przecież z powodzeniem nazwać klasą. Praktycznie cała akcja dzieje się w typowym biurowcu – nowoczesnym i zimnym. Nie oglądamy żadnych wycieczek zapracowanych tatusiów z ich uroczymi dziećmi na niedzielny mecz softballu. Pracownicy różnych szczebli są zwalniani – ale nikt z nich nie jest nieuleczalnie chory ani nie ma niepełnosprawnego dziecka na utrzymaniu. Nikt też nie popełnia samobójstwa ani nie dostaje zawału. Żaden z maklerów nie zaprzyjaźnia się nawet ze strażnikiem czy sprzątaczką, którzy by go żegnali ze łzami życząc szczęścia, gdy wędruje do wyjścia z pudełkiem pospiesznie spakowanych rzeczy.
Za ten brak zbędnych efektów wizualnych i emocjonalnych należą się reżyserowi wyrazy uznania. Podobnie jak za interesujące opowiedzenie interesującej historii, co tylko na pozór jest łatwe i oczywiste. „Chciwość” to dzieło wyważone, spójne, świetnie zagrane, z naprawdę niebanalną muzyką. Pozbawione całego tego szmirowatego zgiełku, wypełniającego po brzegu większość hollywoodzkich produkcji. Dziękuję i proszę o więcej.
Zapraszam na moją stronę http://www.rekomendacje.npx.pl
"mam nadzieje,że się już zrealizowałeś dostatecznie w przestrzeni wirtualnej ? :) a studia to już skończyłem pewnien czase temu ;]" Hm... dziwne. Czy przypadkiem drogi chłopcze nie skończyłeś szkoły średniej w 2008 roku ? (Klasa 3e). Jeśli studia masz za sobą to gratuluję licencjatu. :)
Wrzawa ucichła, kurz opadł, niemal(ważne słowo w tym wątku) 50 wpisów a o samym filmie piszemy niewiele.
Spróbuję zatem odwrócić tę niekorzystną proporcję.
Nikt nie wątpi,że ,,Chciwość" to kino kameralne, nawet jeśli autorzy nie szczędzą nam widoków nocnego NY i że jest to kino ,,siedzące" na dialogu ale owa kameralność jest w sposób, wg mnie, fantastyczny kontrapunktowana inscenizacją.Te ciągłe zmiany miejsca filmowania zdarzeń budzą, co najmniej, mój szacunek dla reżysera.Zamiast ekspozycji, jako widz, otrzymuję twardo pokazaną sekwencję grupowych zwolnień. Ci co ocaleli, za chwilę dowiedzą się jak relatywne może być to ocalenie.Dzięki takiej konstrukcji obecne w filmie wątki etyczne są rozegrane bez pudła. Bohaterowie filmu muszą się ,,wymyślić" na nowo, ukonstytuować ponownie etos zawodowy i zatrzymać jakiś strzęp moralności. Tu zaczyna się popis aktorstwa, naprawdę wysokiej próby, i zarówno tych uznanych już wykonawców(Spacey, Bettany, Tucci, Baker i D. Moore, która nie ustępuje już wymienionym) jak i tych mniej (Quinto, Badgley). Osobno wspomnę o J. Ironsie, który rewelacyjnie rozgrywa cynizm szefa, nie popadając w przerysowania, wplatając nutkę niejakiej tęsknoty za przyzwoitością, na którą go zwyczajnie nie stać jako szefa tej instytucji.
Kino pokazujące jedną z wielu ciemnych twarzy kapitalizmu, bez patosu w anturażu komercyjnym ale nie uchybiającym inteligencji widza. Duża satysfakcja z seansu.
Good night, and good luck, esforty.
8/10
P.S. Do autora wątku, pozostaję admiratorem ,,Avatara"( szczególnie jego technicznej realizacji) i ,,Incepcji"
czy kapitalizm ma jasną czy ciemną twarz to zależy już od światopoglądu :) ale też zwrócilem uwagę na tzw "etos" pracy a konkretnie na zestawienie ludzi pracujących w sposób realny (sprzątaczki, goscie z parkingi itp) z ludźmi pracujacymi wirtualnie (maklerzy itp). Jest doskonała scena w windzie gdzie jechali bosowie firmy rozdzieleni sprzątaczką - (coś jak z scena z ukrzywania: w srodku On/sprzataczka, która straci na tym najwięcej, po prawicy ten co tego dnia bedzie w raju a po lewej ten/ta co będzie tego dnia w piekle)
Nie odmawiam kapitalizmowi ,,jasnych " jego stron, a nawet jaśniejszych. Tu skupiłem się na ciemnych zdeterminowany konstrukcją własnej wypowiedzi.ukłony, esforty.
Bardzo dobre podsumowanie, dzięki! (pomimo że jestem daleki od admiracji wymienionych w postscriptum tytułów...)
wtrące kilka małych uwag; film opowiada o jednej z teorii wybuchu kryzysu subprimowego (ktoś pewnego dnia powiedział "sprawdzam" i wycenił wartośc tego czym handluje na zero a potem potoczło się już samo). Na pewno nie jest to Lehman Bros bo ci zbankrtuwali nawiesem mówiąc na ropie a raczej o tych, ktorzy z tego kryzysu wyszli z dużym zyskiem. Krotko mówiąc w końcu zrobiono film o tym jak mogł wyglądac początek
przy okazji polacam krótki kaberet Bird'a i Fortune'a o kryzysie subprime, wiele on tłumaczy
http://www.youtube.com/watch?v=t0OsfaVAKAQ
"Jestem zdania, że osoby, które dobrze bawiły się na „Incepcji” i „Avatarze”, w tym przypadku nie znajdą dla siebie zbyt wielu atrakcji"
Avatara nie wiedziałam, ale Incepcję trzy razy w kinie. Mimo Twojego założenia, "Chciwość" bardzo przypadła mi do gustu. Po co tak szufladkować?
"Jestem zdania, że osoby, które dobrze bawiły się na „Incepcji” i „Avatarze”, w tym przypadku nie znajdą dla siebie zbyt wielu atrakcji. "
Cóż - Incepcję oceniłam na 9, Awatara na 8, Margin Call również na 8. W każdym szukałam czegoś innego i żaden mnie nie rozczarował. Takie zestawienie 3 różnych gatunków filmowych może sugerować, że masz ludzi za dość ograniczonych, interesujących się jedynie jednym lub dwoma gatunkami filmowymi... ;)
Tajemnica tytułu jest wyjaśniona już w pierwszym akapicie: "twórcy nie brali pod uwagę gustu typowego amerykańskiego widza, którym, według zapewnień Woody’ego Allena, jest 14 – letni Portorykańczyk".
Doprawdy? ....
Moje pytanie brzmi skąd ten cytat? Nigdzie nie mogę znaleźć wypowiedzi Allena, w której zawarta jest ta złota myśl. Pomożesz?
Niestety, w ciągu kilku dekad przeczytałem zbyt wiele wywiadów z Allenem, żebym mógł wskazać źródło każdego zapamiętanego cytatu. Na szczęście internetowy post to nie praca doktorska i brak przypisów czy bibliografii jest wybaczalny, jak sądzę.
Oczywiście, że wybaczalny. Z tym, że chciałem się posłużyć tym cytatem, ale skoro nigdzie nie potrafię znaleźć źródła to równie dobrze mogę zostać posądzony o jego wymyślenie...
nie znosze segregacji w stylu. ze ten film nie jest dla kazdego, napewno nie spodoba sie ludzia, ktorym podoba sie to czy to. co wiecej nie popate niczym poza potrzeba podniesienie swojege ego. film jakich wiele, nie specjalnie orginalny, a okreslenie "typowo hollywoodzki" to frazes. "emocjonalny i wizualny chłód" u Kieślowskiego? nie wiem kiedy ogladales jego filmy, ale nie maja nic wspolnego z "Margin Call". moim zdaniem do europejskiego kina autorskiego ciezko to porownywac, dramaty gieldowe podobnie jak sadowe, to specjalnosc amerykanow.
co do samego filmu calkiem niezly, choc na incepcji czy avatarze bawilem sie lepiej, tylko to nie jest film na ktorym mozna sie dobze bawic, przynajmniej w moim odczuciu. postaci sa dosc malo przekonujace, wszystko leci na jednym tonie. jeden z ciekawszych filmow o wall street, mimo ze bardziej skupia sie na relacjach w firmie, cala sprawa kryzysu i inne techniczne sprawy jest tylko tlem.