Okoliczności, dlaczego upada firma są tak wyjaśnione, że wychodzi bełkot. Mam wrażenie,
że reżyser nie chciał komuś nadepnąć na odcisk. Kapitalizm amerykański jest ok, tylko
"okoliczności" nie sprzyjały. Ani słowem się nie zająknął, że firma kreuje pieniądze z
niczego. Napędza tą spekulacyjną bańkę poprzez grę na wirtualnych instrumentach
finansowych (swapy, futures, derywaty etc.), które doprowadzają do realnych problemów
nawet tych niezaangażowanych.
ciągnął się jak flaki z olejem, tematyka spoko ale trochę nudnawy,mogli coś więcej z tego filmu wydusić, gra aktorska ok. Dałabym takie 4,5
Z tv, prasy, internetu wszyscy wiemy, że kryzys wynikał ze "spekulacyjnej bańki", z upadku "systemu hipotecznego" itd, ale nikt nam nie potrafi wytłumaczyć jakim cudem przez lata nikt nie widział, że ma puste kieszenie. Początek filmu był obiecujący w tej kwestii, gdyż sugerował, że padnie odpowiedź na to pytanie. Tymczasem przez kolejne kilkadziesiąt minut powtarza się stwierdzenie, że opierali swoje wyliczenia na błędnym wzorze/modelu. I jak nikt nic nie rozumiał, tak nadal nikt nic nie wie :/ Ja jestem laikiem w tych sprawach i dlatego nie rozumiem jak można się mylić na takie kwoty. Film zdawał się obiecywać odpowiedź i na tej ciekawości utrzymał mnie przed ekranem do końca, by mnie finalnie całkowicie zawieźć:( Jedyne co wynikło z tego filmu, to że maklerzy są pozbawioną etyki zarazą, która dla własnego interesu zostawi Cię w samych kapciach, albo w kapciach i z długami. Problemem maklerów, w filmie, ale jak pokazuje życie to i w rzeczywistości, nie jest to, że oszukają swoich klientów, że zrujnują ich życie, odbiorą im dorobek całego życia, połowę z nich pozbawią zdrowia, nadziei itd. Ich problemem jest to, że zniszczą rynek na kilka lat i nikt nie będzie chciał z nimi handlować (ale wcześniej odbiorą milionowe premie). Dlatego ten film jest właśnie jak świat finansjery. Nadmuchany, pompatyczny, niby intelektualnie i emocjonalnie głęboki a tak naprawdę płytki i powierzchowny. A najbardziej to rozłożyła mnie na łopatki scena, gdzie mamy współczuć młodego maklerowi, którego praca jest pasją i o biedny jutro straci tę pracę. Tylko 60min wcześniej mówi, że w rok zarobił 250 tys. $. Na czym zarobił? Na prowizjach od fikcyjnych zysków. I mieliśmy się popłakać?
Wczoraj widziałem na rzutniku. Podszedłem z zupełnie innej strony. Nie interesowały mnie podane na tacy odpowiedzi na pytanie, jak doszło do kryzysu. Dla mnie ta sprawa była tłem. Kevin i Jeremy stworzyli świetny duet. To głównie z ich powodu ten film jest wart obejrzenia. "Rocket scientist" też dobrze zagrał. Dodatkowo walory reżyserskie i montażowe trafiły w moje gusta. A przesłanie filmu dobrze oddaje wypowiedź zwolnionego Erica o tym, jak zbudował most. Nie zgodzę się z opinią, że film jest "nadmuchany i pompatyczny". Moim zdaniem film dobrze oddaje atmosferę panującą w takich korporacjach. Oglądając poczułem się, jakbym był tam w tym biurze. Jednak kazdemu nie da się dogodzić. W zeszłym roku wychodząc z kina ze "Szpiega" widziałem mnóstwo zawiedzionych osób, a dla mnie był to nr 1 w zeszłym roku.
Pozdrawiam, a film polecam dla gry aktorskiej i ujęć. Oczywiście najlepiej na porządnym sprzęcie. Muzyki, którą lubię, też nie słucham z głośniczków laptopa.
Film nie jest dokumentem i nie ma na celu wyjaśnienia przyczyn kryzysu. Jest historią o ludziach a nie mechanizmach ekonomicznych. Poza tym morał pt. źli maklerzy kradną nasze pieniądze dotyczy raczej filmu Wall Street 2 niż Chciwości, ten pierwszy faktycznie był pompatyczny i przegadany. To co podobało mi się w "Chciwości" to m in. (jak ktoś już wspomniał) brak gwiazdorzenia, to nie był teatrzyk kilku znanych aktorów, ale każda postać odrywała inną, równie istotną rolę. Podobnie tempo akcji i napięcie były odpowiednio wyważone i w miarę wciągające, wszyscy jechali na jednym wózku- widmo upadłości miało uderzyć w podrzędnego pracownika jak i w szefa. Być może dałoby się przedstawić większe spektrum charakterów ludzkich w takiej sytuacji, ale myślę, że i tak zostało to subtelnie sprawnie pokazane; bezwględny, poczciwy, cyniczny, chciwy, ignorant... bez zbędnych przerysowań. Moim zdaniem przesłanie filmu można zawrzeć w trzech dialogach filmu: rozmowa w samochodzie (o udziale "zwykłych ludzi"), rozmowa o budowie mostu i ta Spacey- Irons przy obiedzie; wniosków jakich z nimch można wyciągnąć jest mnóstwo.
To prawda. Ogólniki świszczą wokół jak kule na froncie. "-Ten czynnik na tym zielonym wykresie powinien być tu, a jest tu" "O Boże! Chodzi o tę niebieską kreseczkę? Jesteś pewien? To już po nas!" - rozmowy jak ignoranckich akademików u Pratchetta. Z filmu nie wynika nic ponad to, co wie osoba nie czytająca gazet, ale od czasu do czasu rzucająca okiem na nagłówki w kioskach, a nawet mniej. Że dużo zarabiają. Ale to chyba wszyscy wiedzą. Szkoda bardzo dobrego aktorstwa.