czekam na akcję, puentę.... nic! Tragedia. Gorszego filmu w ostatnich latach z tak dobrą obsadą nie widziałam....
Zgadzam się, cały film czekałem aż coś się rozkręci i nic. I nie zgodzę się z tym, że gra aktorów była świetna. Była przeciętna, każdy z nich był nijaki, nie stworzył kreacji wartej zapamiętania. I do tego ścieżka dźwiękowa, której prawie nie było, dodatkowo potęgowała wrażenie nudy. Naprawdę po obsadzie i opisie filmu z ulotki spodziewałem się dużo więcej, a tu dostałem 2 godzinny "film o facecie w łódce". Jeżeli miał bym użyć jakiejś metafory, to ten fil jest jak 5 kg suchych ziemniaków zamówionych w pięciogwiazdkowej restauracji. Może i ładnie podany i dobrze przyprawiony, ale to w dalszym ciągu zwykłe ziemniaki.
To musisz Bożenko wrócić na produkcje TVN-u. Tam wszystko na tacy podają. Film jest wybitny. Być może trzeba mieć elementarną wiedzę o świecie, żeby go zrozumieć, ale tak emocjonującego filmu nie widziałem od dawna. Puenta jest i to bardzo wyraźna. Jest nią wypowiedź Ironsa w restauracji. Ocenę do tego co mówi trzeba sobie dodać. I znów - rozumiem że w większości filmów widz dostaje dydaktyczną informację, że ten jest zły, a ten nie. Tutaj reżyser postanowił nie traktować widza jak debila i pozwolił mu samemu ocenić. Rozumiem, że widzowie nie przywykli do myślenia w kinie i w życiu, a więc mają problem. Nie zmienia to faktu, że film jest świetnie napisany, wybitnie zagrany, odnosi się do czegoś aktualnego i bulwersującego, nie dając przy tym prymitywnych, jednoznacznych wytłumaczeń (w stylu np. Michaela Moore'a).
ja sporo wiem o ekonomii i (chyba tym bardziej) film był dla mnie po prostu nudny... rozumiem założenie reżysera, natomiast nie zmienia to faktu..
"Wall Street: Money never sleeps" jest przy tym kinem akcji..
Dla mnie film był fascynujący i trzymający w napięciu przez cały czas. Tak więc kwestia gustu. Może jestem spaczony przez kino, nazwijmy to ambitne, w którym dzieje się z reguły niewiele i jak siadam przed takim filmem, to czuję się zafascynowany dynamiką akcji. Ale akurat, że w tym filmie dużo się dzieje, to dałbym głowę. No ale każdy ma swój gust, ileś tam setek oglądniętych filmów i patrzy na dzieło indywidualnie.
Bnch, potrafię myśleć i powiem, że lubię filmy z symboliką itp. Ale TEN film był po prostu nudny... Fakt, świetnie pokazali reakcje i zachowania różnych ludzi, w dobie kryzysu, w sumie to ukazali prawdę współczesnego bytu, że pieniądz rządzi światem... ale mimo wszystko to nie film dla mnie. Nowy rodzaj- "dramat kryzysowy" ?! Cokolwiek.....
wszedłem na Twój profil i zobaczyłem filmy,które oglądasz :) nie nazwałbym ich ambitnymi :) nie musisz się kreować na znawcę kina :) pozycje jak: Kochaj i tańcz, Gulczas, a jak myślisz?, Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja, Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły , Dziewczyna z tatuażem - są to raczej pozycje dla fanów TVN i PO ;]
Nie wiem czy widziałeś mądralo ale kolega BNCH dał wymienionym przez Ciebie Filmom 1/10.
Moim ulubionym filmem jest "Lot nad kukułczym gniazdem" a takie gnioty jak Pamietniki Nimfomanki czy o zgrozo Immorals oglądałem ale oba dostały 2/10.
jeśli ktoś sięga po kino ambitne to raczej nie ogląda Gulczas, a jak myślisz?
Jesli ktoś się kreuje na wielbiciela kina z wyzszej polki nie siega po Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja;]
a tak btw skuteczna prowokacja ;]
Prowokacja :D, nie no w tej sytuacji proponuję powołać komisję sejmową.
Czyli jak ktoś lubi tylko muzykę klasyczną to powinien zatykać uszy w sklepach, w restauracjach pubach i otwierać je tylko na krótką chwilę z Brahmsem.
Ja na przykład nie trawię tego czegoś o nazwie lady gaga ale słyszałem jej kilka piosenek i co już nie jestem fanem muzyki klasycznej bo śmiałem posłuchać tego czegoś.
no,ale popatrz :)
jesli wchodzisz do sklepu to jest to od Ciebie niezalezne co leci :)
ale jesli wlaczasz sobie sam to co innego :)
to tak jakby sluchac na zmiane techna,jazzu,techna,rocka i mowić,ze się lubi ambitna muzyke :)
w okolo jest mnostwo ludzi,ktorzy mowia,ze sa fanami led zeppelin,a znaja tylko stairway to heaven ;]
tak samo jak ludzie,ktorzy kreuja sie na koneserow kina,a ogladaja dokladnie to samo co wszyscy ;]
Wybitny to lekkie naduzycie, mimo tego uwazam ze film byl bardzo dobry. Niestety nie dla kazdego, jezeli idzie sie na tego rodzaju film nie spodziewajmy sie niewiadomo jakiej akcji. A co do gry aktorskiej to mysle ze aktorzy staneli na wysokosci zadania, problem tylko w tym ze nie wszyscy, ale w tym filmie akurat cudowna gra aktorska nie byla najwazniejsza, mnie sie podobalo. Polecam
Zgadzam się z Tobą bnch. I jest to film przede wszystkim o ludzkiej naturze. Nie są tu ważne żadne nazwy, tylko drabina społeczna. Nie będę powielać Twojego komentarza, powiem tylko, że film trzymał mnie w napięciu, dialogi - wybitne, jak i cały scenariusz i realizacja. Zakończenie wbiło mi nóż w serce i myślałam sobie: "Jakież to smutne, bo prawdziwe".
Zgadzam się, film rewelacyjny, ale widzę, jak wiele osób go nie zrozumiało. Szkoda.
Przekaz i treść filmu były banalne i bardzo proste , ale emocje pokazane b. dobrze dzieki wysmienitym aktorom. I tyle. Nic poza tym.
Przekaz był prosty i czytelny: chciwość ludzka doprowadziła do sytuacji margin call, ta sama chciwość pozwoliła na zimno rozwiązać problem kosztem dalszych konsekwencji dla finansowego świata. Prawda o bezwzględnym świecie finansjery kierującej się wyłącznie zasadą: minimum kosztów i maksymalizacja zysków. Oczywiste dla ekonomistów, kosztowne dla całej reszty.
http://www.filmweb.pl/person/Steven.Seagal spróbuj z filmami w których zagrał Steven Seagal, zapeniam że tam jest duużo akcji.
Idziesz na film o przyczynach kryzysu finansowego i czekasz na akcję? To nie jest thriller ani film sensacyjny, tylko obyczajówka o bankierach, a to środowisko dla przeciętnego człowieka to banda nudziarzy. Scenariusz opisuje wydarzenia z ostatnich 24h firmy Lehman Brothers (niektórzy twierdzą, że to właśnie od ich upadku zaczęła się recesja) . Choć sama nazwa w filmie nie pada to każdy, kto się trochę w finansach orientuje wie o co chodzi. Zatem jakoś specjalnie nie jestem zdziwiona, że jest tam sporo gadania i to głównie o finansach, a wszyscy bohaterowie chodzą "pod krawatem". Mnie osobiście ten film pozytywnie zaskoczył. Wnioskując po reakcjach widowni (a sala była pełna) film spodobał się też innym (choć przyznam, że jeden facet wyszedł przed zakończeniem:). No ale w dotkniętej kryzysem Irlandii taki temat wybudzi zapewne więcej zainteresowania niż w Polsce, gdzie kryzys nie wystąpił (jak podaje CNN - Polska to jedyny kraj w UE gdzie recesja nie dotarła). "Margin Call" jest ciekawy, bo porusza kwestię etyki finansowej i pokazuje, że decyzje małej grupki ludzi mogą mieć globalne konsekwencje.
Spoiler:
Pierwsza połowa filmu:
X - ej, A, dokończ to,
A -hm, skończyłem, źle to wygląda, muszę zadzwonić po B i C,
A, B, C - kurde, nieźle, musimy zadzwonić do D,
D - o cholera, zbierzmy E, F, G...
Druga połowa:
Wszyscy - no, mamy problem, co robić, co robić?!
G - Mam! Zróbmy tak! D, powiedz wszystkim pracownikom, co mają robić.
D - Moi drodzy, robimy tak, oj, oj.
Ostatnie 5 min.
D - Oj, muszę wykopać dół, bo zabili mi pieska ;( ;( ;( ;(
Wiem, maksymalnie spłycam tu cały film, ale całą fabułę można sprowadzić do tych paru punktów.
Tak, rozumiem przesłanie. Tak, rozumiem, że to nie szalone Gwiezdne Wojny czy inne Matrixy. Tak, rozumiem, że to film, który z założenia miał być bez niesamowitej akcji. Rozumiem, że to inny temat, inna akcja. Ale fakt, że nie ma strzelaniny i pościgów nie znaczy, że film musi być nudny. Aż taki. Trzymał w napięciu do samego końca, owszem. Jednak, gdy się skończył, to napięcie nie zeszło i okazało się, że nie do końca było napięciem, a bardziej nadzieją na nagły zwrot, nadzieją, że coś wreszcie się wydarzy. Brakło jakiegoś punktu kulminacyjnego, jakiegoś przełomu, czegokolwiek, co sprawiłoby, że rzeczywiście można powiedzieć 'o, to było dobre, tego się nie spodziewałam'. Niby pokazane były wątpliwości Sama, ale jakoś mnie nie przekonały. Nie do końca, nie bardzo. To samo z Ericiem. Jakoś podejrzewałam po rozmowie na schodach z Willem, że on nie do końca 'ich pierd(filmwebowa cenzura jest super)oli'. Cały film nieco przewidywalny i do bólu przegadany. A naprawdę obiecujący. Brakło mi jednego przełomu, jednej zupełnie zaskakującej sceny. Czegoś niespodziewanego, jakiegoś zaskoczenia.
Podsumowanie w komentarzach o problemach ze snem jest idealne. Oglądałem go ze 2 miesiące temu - kolega mi puścił na jakimś portalu mówiąc że to coś na co czekał prawie rok i usnął po 25min, a ja oglądałem cały w ratach (zasypiałem i wracałem do momentu który ostatnio pamiętam) bo jak coś już oglądam to wolę obejrzeć do końca, bo może coś ciekawego zacznie się wreszcie dziać. Fakt może obsada bardzo dobra, ale albo lepiej wyglądali niż grali albo ten ktoś kto stworzył to coś po prostu celowo chciał wszystko popsuć. Większe napięcie miała moja gumka w majtkach niż ten totalnie przegadany i do tego nudny film. To by było na tyle.