żeby prezesi zarabiali kila tysięcy razy więcej niż szeregowi pracownicy a państwo ratowało firmy "zbyt duże by upaść" gdy tymczasem zyski są prywatyzowane natomiast straty ponosi całe społeczeństwo
To tak jak u nas z frankowiczami. Kombinowali przy kredytach, żeby zyskać tam, gdzie inni muszą zwyczajnie spłacać, ale jak się to posypało, to robili pikiety pod gmachem sejmu, żeby państwo ratowało im tyłki. I ratowało.
I nikt głośno tego nie krytykował. A wystarczyło powiedzieć publicznie "To, jaki rodzaj kredytu wzięliście, to wasz problem, bo dobrze znaliście ryzyko".