PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32020}

Cheerleaderka

But I'm a Cheerleader
1999
6,8 4,3 tys. ocen
6,8 10 1 4289
8,0 21 krytyków
Cheerleaderka
powrót do forum filmu Cheerleaderka

Właśnie skończyłam oglądać "Cheerleaderkę" i sama nie jestem pewna co o tym filmie
myśleć.

Dobrze przedstawiono próbę leczenia homoseksualizmu, przerysowując ten proces do
postaci karykaturalnej niemal, ale tak właśnie wygląda "leczenie" ludzi normalnych.
Wspólne mieszkanie w jednym pokoju, wykonywanie zadań w parach, które mogły być
tworzone przez dwóch chłopców czy dwie dziewczyny... czy choćby te lateksowe wdzianka
z uroczystości ukończenia kursu. O symulacji życia seksualnego nawet nie wspominam,
bo brak mi słów.

Za nic nie mogłam się przekonać do Eddie'go Cibrian'a w roli geja. Facet sie do tego
kompletnie nie nadaje. Nawet zagrać tego nie umiał. Jak na niego patrzyłam widziałam
faceta hetero próbującego z marnym skutkiem udawać geja :/

Jak sięgałam po ten film i po obejrzeniu pierwszych 15 minut, miałam nadzieję, że
będzie to wygladało tak, że rodzice wmówili Megan homoseksualizm i wysłali ją do tego
ośrodka, gdzie Megan zaprzyjaźniłaby się z Graham, która pomogłaby jej zrozumieć, że
mimo tego jak bardzo wszyscy próbują mieszać jej w głowie, wcale nie jest lesbijką. Syn
Mary, Rock jest hetero, Megan sie w nim zakochuje, on zakochuje się w niej. Okazuje
się, że wcześniej nie lubiła całowania się z chłopakami bo miała do czynienia tylko z
Jaredem, który był osłem. Na happy end trzeba by było poczekać bo zakochani musieliby
przekonać jakoś Mary, że ich miłość nie jest tylko przykrywką dla Megan, żeby mogła się
wydostać z ośrodka. Sama Mary zrozumiałaby, że nie ma sensu prowadzenie tego typu
terapii, bo każdy jest jaki jest, Graham stworzyłaby parę z Sinead, i wszyscy żyliby długo i
szczęśliwie.

Z racji, że mój scenariusz sie nie sprawdził mam pewnie trochę skrzywione spojrzenie
na ten film, choć jestem w stanie pojąć, że pod tą całą kolorową papką, którą uraczyli
nas twórcy, kryje się jakiś głębszy sens.

Uważam, że temat, poruszony w "Cheerleaderce" bardzo dobrze sprawdziłby się w
dramacie, bo jako komedia jedynie ośmiesza problem braku akceptacji dla
homoseksualistów ze strony ich rodzin, otoczenia.

Podsumowując, pomijając wszelkie przegięcia i niedociagnięcia plus momentami
tragiczną grę aktorską, ten film da się obejrzeć i nawet można się całkiem dobrze bawić,
lecz jeśli ktoś liczy na poważne potraktowanie tematu to szkoda czasu.

ocenił(a) film na 5
Lili89

Zdecydowanie przy takiej tematyce powinien to być dramat, teraz wyszło coś niepoważnego. Miałam też podobne odczucia, że to wszystko jest wmawiane na siłę. Szkoda zmarnowanego tematu.

ocenił(a) film na 8
Lili89

Myślę, że pod tą kolorową papką kryje się głębszy sens. Moim zdaniem jest to wyśmianie podejścia tak zwanych normalnych ludzi do homoseksualizmu. To jakby patrzenie na temat oczami takiej "normalnej" osoby. Moim zdaniem JEST to poważne potraktowanie tematu, ale w bardzo przewrotny sposób:) I śliczne "Glass Vase Chello Case" ...

ocenił(a) film na 7
Lili89

Eddie Cibrian gral po prostu NIEPRZEGIETEGO geja. To nie mit, oni rowniez chodza po tym swiecie... :/

MyNameIsDeath

Jak to był według ciebie nieprzegięty gej to ja nie wiem...

Lili89

'Za nic nie mogłam się przekonać do Eddie'go Cibrian'a w roli geja. Facet sie do tego
kompletnie nie nadaje. Nawet zagrać tego nie umiał. Jak na niego patrzyłam widziałam
faceta hetero próbującego z marnym skutkiem udawać geja :/'

Myślisz że geje to tylko ciotki w modnych łaszkach z syndromem złamanego nadgarstka? Tak naprawdę to takich osobników jest bardzo mało. tylko w filmach zawsze są tak przedstawiani.

'Z racji, że mój scenariusz sie nie sprawdził mam pewnie trochę skrzywione spojrzenie
na ten film' lol, tego nawet nie warto komentować.

Daroo_3

Co do gejów...wyobraź sobie, że tak nie myślę.
Dla mnie ten film był wybitnie stereotypowy, więc jak patrzę na Cibriana, który łazi w gatkach po młodszej siostrze, ma w sobie coś z narcyza i momentami wykazuje się "babską psychiką", to pasuje mi to do stereotypu- z tym, że to akurat dzieło stylistów scenarzystów i reżysera (jak go ustawili tak zagrał)- sam z siebie nie potrafił wczuć się w rolę tego stereotypowego geja. Dajmy na to, w "Glee" takim właśnie stereotypowym gejem jest Kurt i ta postać jest świetnie pokazana poprzez gesty, ruchy, ogólne zachowanie. Tutaj widzę stereotypowego geja ( z wierzchu), który w środku jest kimś zupełnie innym i nie jest to efekt zamierzony, a marne aktorstwo Cibriana.
Masz rację, po świecie chodzą geje i zachowują się "normalnie", ale ten film jest przerysowany. Zresztą, Cibrian nie pasuje tu do żadnej kategorii geja.

Co do drugiego cytatu, dla mnie film początkowo szedł w innym kierunku, później zjechał po równi pochyłej. Tak już mam, że jak się zabieram za film lub książkę to się zastanawiam jak potoczy się akcja...mam do tego prawo bo o ile wiem jestem wolnym człowiekiem w wolnym kraju. To, że mój scenariusz się nie sprawdził nie znaczy, że z tego powodu zjechałam ten film po ocenie- nie oceniam filmu na podstawie zgodności z moją "wizją" ale na podstawie tego co zobaczyłam, a tu naprawdę musiałam wytężyć wzrok, żeby ujrzeć jakiś sens.

ocenił(a) film na 9
Lili89

Jakby mało było heteroseksualnych par w kinematografii... :/

Amonkira

A czy ja chciałam parę hetero (ok, może się tak wydawać)? Po prostu miałam wrażenie, że pociągną to typowym schematem, ale tego nie zrobili i za to w sumie podniosłam ocenę...