Banda drących mordę i latających jak ze sraczką Chińczyków. Sceny następujące po sobie bez żadnego ładu i składu. Wszyscy bohaterowie marzą tylko o tym, żeby umrzeć za rewolucję, dlaczego, to już trudno powiedzieć, w każdym bądź razie ewidentnie mają orgazm ilekroć pomyślą, że zostaną męczennikami. Arcywrogowie, czyli w tym wypadku prawowici władcy Chin, to kapryśna i przygłupia cesarzowa, jej bezmózdzy doradcy i najwyraźniej upośledzony umysłowo Puyi. Głębi w bohaterach obu stron tyle, co w nocniku, a interesujący są jak jego zawartość.
Od wylewającego się z ekranu żenującego patosu rzygać mi się zachciało. Ani słowa wspomnienia, kim są ci rewolucjoniści, można by wręcz pomyśleć, że to komuchy, a przecież było zupełnie odwrotnie (co mnie akurat nie dziwi, to zapewne celowa zagrywka komuchów). Sceny batalistyczne także bardzo słabe, opierają się wg. schematu filmu na bieganiu jak ze sraczką i darciu mordy, tyle, że z karabinami i w akompaniamencie wybuchów. Aż się zdziwiłem, że nikt nie latał jak listek na wietrze, bo oni to bardzo lubią.
Na początku pomyślałem, że Jackie ma z 5 braci bliźniaków w tym filmie, bo najpierw jest ,,gdzieś" i zaciesza, potem się bije, potem inaczej ubrany się bije, potem jest ranny, wykazuje odporność na ostrzał z armaty, a wreszcie postanawia uratować sobie rękę przez ucięcie ,,czegoś" (z miny jego towarzyszki wywnioskowałem, że się sam obrzezał).
Daję temu filmowi 2/10 - to i tak dużo, jak za takiego gniota.
tak sie sklada, ze Mao robiac rewolucje wzorowal sie na tej z 1911, no i Sun jest wciaz bohaterem narodowym a chinczycy ustawili sobie National Day na czesc tych wydarzen. Co do poswiecen, tak sie sklada ze takich meczennikow ktorzy oddawali zycie za kraj, za wolnosci mamy nie tylko w Chinach ale i w Polsce jak i innych krajach, wiec wcale nie bylo to zaklamanie. Oczywiscie, ze nie pokazali tych slabych stron, bo i nie bylo to celem filmu jak i nie bylo czasu. Tak czy inaczej zgadzam sie, film kapie propaganda ale oparty jest na faktach.