oko w oko z terminatorem, niszczycielem światów, w wymiarze praktycznym:
ćwiczonka z nabieranka właściwej perspektywy.
studium przypadku, a nawet dwóch przypadków w obliczu ostatecznego rozpadu:
jedno traci komplexy związane ze swym ciałem, drugie traci ciało.
alternatywne formy leczenia odpadają.
najprzyjemniejsza z nich - wypalcówkowanie guza - na dłuższą metę raczej nie zadziała.
świadomość rychłego dołączenia do grona beztroskiej większości czyni wszystko błogim.
dostąpić głębszego wglądu znaczy po prostu otworzyć oczy.
życie staje się cudem,
świat staje się rajem,
wielkim świętowaniem,
schwilkonachwilkowaną celebracją cosekundowych oczywistości,
jeżeli spojrzeć na nie
z perspektywy
śmierci.
życie jest realne tylko wtedy, kiedy "ja jestem",
nie żyj umarłym, a umieraj żywym,
umrzyj zanim umrzesz, to nie umrzesz kiedy umrzesz,
i tak dalej, i tak dalej,
jak nakazują poeci.
przy czym
cichuteńka, leciuteńka, kameralna, maluteńka wielkość tego filmu na tym właśnie polega, że wyzwala odczuwanie sensu tych sloganów.
zbliża, wręcz wpycha, w przeczucie nadrzędności radości wszelkiego stworzenia.