Zapowiadał się całkiem nieźle i muszę przyznać, że obejrzenie tego filmu było nawet niezłą rozrywką, jednak [UWAGA! DALEJ SPOILER!] twórcy parę szczegółów pozostawili bardzo zaniedbanych. Nie jestem szowinistą, nigdy nie zdradziłem swojej dziewczyny, ale nie moim zdaniem filmowy Richard miał prawo spać z innymi kobietami. Nie oszukujmy się, faceci potrzebują seksu, a widać było, że Cooper robił wszystko, żeby jego małżeńskie pożycie nie zarosło mchem. Na końcu filmu Brenda pyta się go 'dlaczego się nie kochamy, co się z nami dzieje,' itd. Przecież całą winę ponosi ona, odrzucała swojego męża nawet gdy najbardziej się starał.
Najbardziej raziło mnie to, że z jednej strony Richard mówi na końcu filmu, że jest szczęśliwszy ze swoją żoną, a z drugiej przez półtorej godziny widzimy, że jest inaczej. Nikki (czy jak jej tam) jest ładniejsza i zabawniejsza od jego żony, Richard miał z nią ciekawsze tematy do rozmowy. W prawdziwym życiu ta historia skończyłaby się na pewno inaczej.
No i co to ma być, że Cooper wraca sobie do domu i nagle jego żona chce się pieprzyć po tak długim czasie?
I jeszcze jedno, nie wiem czy ktoś to zauważył, ale ten film jest zajebiście podobny do Last Kiss z Zachem Braffem, oczywiście jakościowo nie dorasta mu do pięt, ale jednak tematyka skądś znajoma, nawet plakaty są prawie takie same.
Ogółem, spoczko film na wieczór
6/10
Sorry czy ty wiesz co to znaczy szowinizm ?? Bo uzycie tego w tym kontekscie jest conajmniej dziwne...
Spojrz na ten film z perspektywy kobiety .... Moze odkryjesz mniej samcze spojrzenie ...
W filmie jest idealnie wytlumaczone przez samego coopera dlaczego wybiera swoja zone a nie niki daje caly wywowd na temat zycia ...
A niki szukala swojego szczescia na przymus ... i chciala tak naprawde zerznac coopera pomimo ze byla zareczona pod koniec filmu ...
Badz co badz mnie tam rozbawil ... No i przynajmniej promuje utrzymanie zwiazku anie rozwalanie go z powodu jednego falszywego impulsu jakim jest meski czlonek ktory jest nie zaspokojony :)
powinno być 'męskim' szowinistą ;)
enyłej, jak mogę patrzeć na ten film z perspektywy kobiety? ten film przez 90% czasu przedstawia żonę Coopera jako nudną kurę domową, a Nikki jako zabawną i interesującą dziewczynę. moim zdaniem nikt nie tłumaczy widzowi dlaczego Cooper kocha swoją żonę, jedyne co słyszymy to 'jestem znudzony', 'żona mi nie daje', 'inne kobiety wydają się być bardziej interesujące'... to, że pod koniec filmu zostaje wierny, bo sobie przypomina jak się bawił z dziećmi (btw. scena z lustrem, kiedy ma krawat na głowie to straszne cliche XD) niczego mi nie tłumaczy
i jeszcze jedno, jesteś pewien, że masz dobrze wpisaną płeć w profilu? gadasz jak baba. 'męski członek' jak to zgrabnie określiłeś to nie jest tylko sprawa impulsu. oczywiście, jeżeli facet zdradza dziewczynę/żonę mimo tego, że dobrze mu się z nią układa to jest to poddanie się instynktom pierwotnym, jednak jeżeli facet nie może w ogóle uprawiać seksu to moim zdaniem jest usprawiedliwiony, nie możemy zaprzeczyć naszej naturze
Oki oki
Poprostu staralem sie dojrzec 2 strony medalu w tym filmie jakie przedstawiaja obie plci :P
Nie badz taki zgryzliwy (plec) to nieuprzejme ty seksiosto :D
Jakos poddawanie sie impulsom i powracanie do pierwotnych zachowan nie jest dla mnie zbytnim wytlumaczeniem ... Wydaje mi sie to stosunkowo laickie coby nie powiedziec prymitywne tlumaczenie wlasnych slabosci...
Cooper miota sie jak gofno w przereblu co nie jest moze najciekawsze (w zaleznosci od chrakteru widza albo bedzie go krytykowal albo podziwial lub cos jeszcze innego)
Poswiecenie jakiego sie podjal probojac ratowac swoje malzenstwo bylo fajne ...Poprostu nie poszedl na latwizne. Nikt nie tlumaczy dlaczego ja kocha bo jest on nam przedstawiony juz w momencie kryzysu malzenskiego ...