Dziwna to rzecz - stwierdze na wstepie fakt oczywisty.
Co jest mniej oczywiste; nie chodzi mi wcale o czarno-biale zdjecia czy pretekstowa fabule. O co chodzi? Dylematy Dantego nijak nie pasuja do debilnych wstawek z Jayem i Cichym Bobem. I mimo, ze pod koniec te watki rzekomo sie lacza, i tak pozostaje wrazenie niespojnosci. Poza tym, pewne sceny prowadza do naprawde fatalnych puent - wezmy wlasnie tego "slawnego" zmarlego dziadka lezacego ze sterczacym masztem. Fakt, ze chodzilo o dokonczenie pewnego watku. Ale super zabawne to nie bylo... Mam wiec po obejrzeniu filmu wrazenie, jakby ktos dal mi smaczne ciastko, ale przed podaniem oplul je po bokach... Ktos rozumie w ogole, o co mi chodzi? :P
Co do samego Smitha - o wiele lepszy i dojrzalszy wydaje mi sie "Chasing Amy". Wsrod jego filmow w ogle dalbym temu pierwsze miejsce. "Dogma" jest niezla, ale minimalnie przegrywa. Wczesniejsze "Mallrats" bylo za bardzo rozrywkowe i nie tak pomyslowe. "Jay i Silent Bob strikes back" to w ogole placz i zgrzytanie zebow. Klimat systematycznie podtrzymywany przez 4 kolejne filmy prysl, zostal tani zart i rozrywka dla mas. Szkoda...
A wracajac jeszcze na chwile do "Clerksow". Dobry film, ale na pewno nie dziesiatka. Mysle, ze 8ka bedzie w sam raz dla oplutego ciastka. Po odrzuceniu zlych kawalkow, pozostaje calkiem apetyczne... ;P